środa, 11 grudnia 2013

Po miesiącu czekania zapraszam na rozdział VI ;D


  Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie, jak nie ja. Moja mama była bardzo zdziwiona, kiedy zauważyła mnie szwędającą sie rano po pokoju.
 -Ty już nie śpisz ?
 -Nie, jakoś nie chciało mi się już spać.
 -Z tobą wszystko w porządku? Zwykle, to dźwigiem nie można cię ściągnąć z łóżka.-powiedziała uśmiechając się.
 -No wiem...sama się zdziwiłam, że tak wcześnie wstałam.
 -Nie tylko ty jesteś zdziwiona.
 -Wiem, to dla ciebie wielki szok.
 -Nawet nie wiesz jaki, ale koniec gadania, ubieraj się i chodź na śniadanie.
 -Dobra, ale którą bluzkę założyć ?-powiedziałam, podnosząc dwie bluzki. Swoją ulubioną jasnoniebieską z koronką na plecach i beżową z kołnierzykiem.
 -Obie są ładne.
 -No i w tym problem, nie wiem którą wybrać- powiedziałam ze zrezygnowaną mina.
 -Może tą niebieską... to twój ulubiony kolor.
 -Tak myślisz? A może...
 -Nie ma żadnego "może", szybko ubieraj się i leć prędko na śniadanie, bo się spóźnisz.
 -Ok.
 Założyłam wybraną bluzkę, czarne spodnie, czarny sweterek i pasujące baleriny. Do tego wszystkiego dodałam srebrny wisiorek i kolczyki w kształcie perełek. Chwyciłam torbę z książkami i pobiegłam schodami na dół. Popatrzyłam na zegarek w kuchni i stwierdziłam, że zostało mi jeszcze 15 minut. Usiadłam koło Thomasa i chwyciłam kanapkę z serem.
 -Smacznego- powiedział Tom.
 -Dzięki
 -Jestem w szoku, wiesz ?Chyba pierwszy raz, w ciągu roku szkolnego, zdążysz zjeść śniadanie- powiedział śmiejąc się.
 -Taaaa, nie tylko ty jesteś zszokowany.
 -Wiesz, chyba masz rację, ale w końcu musi być ten pierwszy raz, prawda?- dodałam po chwili.
 -Nom, ale kto był jeszcze w szoku?- powiedział opierając się o stół ręką, jakby o czymś marzył.
 -Mama też była kiedy nie musiała mnie dzisiaj budzić.
 -Wow, sama wstałaś?- powiedział zaskoczonym głosem, przyciskając rękę do piersi.
 -Oj przestań.
 -Bo co?
 -Bo gunwo.
 -Clarie, możesz się przy mnie tak nie wyrażać?- zapytał tata.
 -Jasne, ale to on zaczął.
 -Jak zawsze.
 -Ale to prawda.
 -Zawsze się tak zaczyna. Jedno z was coś powie i zaczynacie się kłócić. Jak małe dzieci....
 -Ale...
 -Już bez żadnego "ale". Jedz śniadanie, bo nie zdążysz go zjeść jak zawsze i nie będzie tego pierwszego razu- powiedział tata śmiejąc się.
 -Hahaha, bardzo śmieszne- powiedziałam jedząc kanapkę.
 Tata puścił mi oczko, dał mamie buziaka i wyszedł do pracy. A ja szybko wypiłam herbatę i poszłam do łazienki umyć zęby. Przy okazji rozczesałam swoje okropne włosy. Miały kolor ciemnego blondu, ale wszyscy mówili, że są brązowe. W końcu przestałam się z nimi kłócić, lecz nadal sądzę, że jestem blondynką z bardzo ciemnymi włosami, które za nic w świecie nie chcą się zakręcić. Na lusterku zobaczyłam tusz do rzęs i postanowiłam, że dziś zaszaleję i zrobię makijaż. Robiłam to rzadko, zwykle przez to, że nie miałam czasu. Jednak dziś, jakby przeczuwałam, że coś się stanie i że muszę ładnie wyglądać. Kiedy skończyłam nakładać  tusz, popatrzyłam w swoje brązowe oczy. Nie ma w nich nic szczególnego, ale mają cechę, której nikt im nie odbierze. Są moje, i tylko moje. Kiedy wyszłam z łazienki zobaczyłam, że muszę już wychodzić. Wzięłam torbę z krzesła, pożegnałam się z mamą i wyszłam. Z bałaganu, który panuje w mojej torbie, wyjęłam słuchawki, podłączyłam je do swojej komórki, włączyłam playlistę z muzyką. Autobus przyjechał punktualnie o 7:00- akurat kiedy doszłam na przystanek. Usiadłam tam gdzie wczoraj i czekałam na Dante'go. Oparłam się ręką o szybę i powieki same zaczęły mi ciążyć. Obudził mnie jakiś głos i po chwili zorientowałam się, że to Dante coś do mnie mówi:
 -Halo, śpiąca królewno, budzimy się- powiedział i pomachał mi ręką przed oczami.
 -Co? O matko, chyba usnęłam, przepraszam- powiedziałam sennie i zaraz cala się rozbudziłam.
 -Hahaha, nic się nie stało. Zdarza się- powiedział śmiejąc się.
 -Nie wiem jak to się stało. Dzisiaj wcześniej wstałam...
 -Nie przejmuj się tym tak.
 -Dobra... Jezu, ale mi głupio...
 -Dlaczego?
 -Pewnie się śliniłam przez sen.
 -Hahaha, nie, nic takiego nie zauważyłem- odpowiedział śmiejąc się.
 -Ufff...
 -Słodko wyglądałaś...- powiedział i zachichotał.
 -Dzięki.- odpowiedziałam.
 -Zawsze do usług...
 -Dante, co to jest ?-przerwałam mu, bo zauważyłam na jego szyi coś dziwnego. Był to naszyjnik z niezwykłą zawieszką. Wisiorek był wykonany ze srebra, a zawieszka miała kształt trapezu z miniaturowymi kratami, w nim znajdowały się skrzydła i coś na kształt kropli wody.
 -Ale co?
 -No to- pokazałam na wisiorek.
 -To.... jest naszyjnik. Jest w mojej rodzinie od wielu pokoleń.
 -Jest śliczny.
 -Dzięki- powiedział uśmiechając się.
 -Odrobiłeś lekcję?- zapytałam uśmiechając się.
 -Oczywiście, książki spakowane.
 Powiedział, i zaczęliśmy się śmiać, a potem gadać o wszystkim. W szkole byliśmy o 7:30, więc postanowiliśmy poczekać na dziewczyny w szatni, ponieważ one przyjeżdżały do szkoły 10 minut później niż my. Zostawiłam rzeczy na ławce i poprosiłam Dante'go, żeby ich chwilę popilnował, a sama poszłam do łazienki. W czasie kiedy tam byłam, woźny zmył podłogę na korytarzu i kiedy wychodziłam poślizgnęłam się. Każdy by się domyślił, że upadłabym, ale uratował mnie jakiś chłopak. Poprawka, bardzo ładny chłopak. Złapał mnie w ostatnim momencie i teraz trzymał w objęciach. Oboje spojrzeliśmy sobie prosto w oczy. Miały odcień ciemnego błękitu. Przypominały mi burzące się morze i tak jak ono miały jakby drugie dno, coś się w nich kryło. Jego włosy były czarne jak noc, ładnie ułożone i troszeczkę długie. Wszyscy patrzyli prosto na nas. Po chwili odezwałam się niepewnym głosem:
 -Dziękuję, możesz mnie już puścić.
 -Jasne- powiedział po chwili, uśmiechając się. Moje nogi zrobiły się miękkie jak z waty i znów bym upadła, ale on to zauważył i szybko chwycił moje ramię.
 -Dobrze się czujesz?
 -Tak, tylko trochę mi duszno.
 -Chodź, pomogę Ci- powiedział i zaprowadził mnie do najbliższej ławki.
 -Jak się nazywasz?- zapytał po chwili.
 -Clarie.... Clarie Davies a ty ?
 -Luke Hamilton, do twoich usług.
 -Miło mi.- powiedziałam, cała się rumieniąc.
 -Mi również, do której chodzisz klasy ?
 -Do IC, a ty?
 -Do IB.
 -Też dopiero zaczynasz?
 -Tak bardzo widać?
 -Po wczorajszej kłótni z Cassandrą, niestety zauważyłem.
 -Znasz ją?
 -Nie, ale moi koledzy z klasy powiedzieli, że z nią nie warto zaczynać, a chyba ciebie wczoraj widziałem jak się z nią kłóciłaś, prawda ?
 -Tak, wpadła na mnie i sądziła, że to moja wina. Bezczelna suka.
 -Ale ty nie dałaś sobą pomiatać. Już Cię lubię.
 -A ja na razie nie wiem co o tobie sądzić, poza tym, że jesteś prędki. Jak udało Ci się mnie złapać?
 -Refleks i tyle.
 -Musisz być bardzo szybki.
 -W mojej starej szkole nie było łatwo, a do tego rodzice zapisywali mnie na różne dodatkowe ćwiczenia.
-W starej szkole? Gdzie się wcześniej uczyłeś?
-Tam gdzie wcześniej mieszkałem.
-Czyli gdzie?
-Clarie wszystko w porządku?- zapytał Dante podchodząc do nas.
-Dante, przepraszam zapomniałam, że na mnie czekasz, ja po prostu miałam mały wypadek, a Luke mi pomógł i...
-Spokojnie, nie musisz się tak tłumaczyć.
-Ok, a właśnie... poznajcie się- Dante to jest Luke, Luke to jest Dante.
-Miło mi- powiedział Dante, ale ja w jego oczach zobaczyłam coś przypominającego pogardę.
-Mi też- odpowiedział Luke.
Miałam wrażenie, że oni się skądś znają, ale dałam spokój, kiedy zobaczyłam idące ku nam Darcy i Elizabeth. Podbiegłam do nich i uścisnęłam je na przywitanie.
-Cześć.
-Hejka.- odpowiedziały i również mnie przytuliły.
-Chodźcie, muszę wam kogoś przedstawić.
-Cześć- powiedział Luke na przywitanie i podniósł dłoń.
-Hej- odpowiedziały mu i uścisnęły dłoń.
-Dziewczyny, to jest Luke, Luke poznaj Darcy i Elizabeth.-uśmiechnęli się do siebie, ale nic więcej nie powiedzieli.
-Clar, gdzie mamy lekcje?- zapytała Darcy.
-Poczekaj, sprawdzę- odpowiedziałam jej i wyciągnęłam swój notes.
-Matematyka, sala 34, Lily Remington.
-Współczuję Wam, ja już miałem z nią lekcję.
-Bardzo źle?
-Takiej wrednej nauczycielki jeszcze nie widziałem.
-Super.
-Dobra, to zbierajmy się- powiedział Dante.
-Luke, a ty co masz ?- zapytałam.
-Historię.
-Okey, może spotkamy się potem?
-Jasne, do zobaczenia.
-Pa.
Potem ruszyliśmy do sali 34, która była na ostatnim piętrze, więc musieliśmy się najpierw na nie wspiąć. Kiedy byliśmy na górze odetchnęłam z ulgą. Pomyślałam, że najgorszą rzeczą będą w tej szkole schody, lecz za chwilę przekonałam się, że istnieją gorsze rzeczy, a raczej osoby, od wysokich schodów.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Mam nadzieję,że rozdział się podobał. Liczę na kilka komentarzy ;D
Pozdrawiam Asikeo ^^