środa, 11 grudnia 2013

Po miesiącu czekania zapraszam na rozdział VI ;D


  Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie, jak nie ja. Moja mama była bardzo zdziwiona, kiedy zauważyła mnie szwędającą sie rano po pokoju.
 -Ty już nie śpisz ?
 -Nie, jakoś nie chciało mi się już spać.
 -Z tobą wszystko w porządku? Zwykle, to dźwigiem nie można cię ściągnąć z łóżka.-powiedziała uśmiechając się.
 -No wiem...sama się zdziwiłam, że tak wcześnie wstałam.
 -Nie tylko ty jesteś zdziwiona.
 -Wiem, to dla ciebie wielki szok.
 -Nawet nie wiesz jaki, ale koniec gadania, ubieraj się i chodź na śniadanie.
 -Dobra, ale którą bluzkę założyć ?-powiedziałam, podnosząc dwie bluzki. Swoją ulubioną jasnoniebieską z koronką na plecach i beżową z kołnierzykiem.
 -Obie są ładne.
 -No i w tym problem, nie wiem którą wybrać- powiedziałam ze zrezygnowaną mina.
 -Może tą niebieską... to twój ulubiony kolor.
 -Tak myślisz? A może...
 -Nie ma żadnego "może", szybko ubieraj się i leć prędko na śniadanie, bo się spóźnisz.
 -Ok.
 Założyłam wybraną bluzkę, czarne spodnie, czarny sweterek i pasujące baleriny. Do tego wszystkiego dodałam srebrny wisiorek i kolczyki w kształcie perełek. Chwyciłam torbę z książkami i pobiegłam schodami na dół. Popatrzyłam na zegarek w kuchni i stwierdziłam, że zostało mi jeszcze 15 minut. Usiadłam koło Thomasa i chwyciłam kanapkę z serem.
 -Smacznego- powiedział Tom.
 -Dzięki
 -Jestem w szoku, wiesz ?Chyba pierwszy raz, w ciągu roku szkolnego, zdążysz zjeść śniadanie- powiedział śmiejąc się.
 -Taaaa, nie tylko ty jesteś zszokowany.
 -Wiesz, chyba masz rację, ale w końcu musi być ten pierwszy raz, prawda?- dodałam po chwili.
 -Nom, ale kto był jeszcze w szoku?- powiedział opierając się o stół ręką, jakby o czymś marzył.
 -Mama też była kiedy nie musiała mnie dzisiaj budzić.
 -Wow, sama wstałaś?- powiedział zaskoczonym głosem, przyciskając rękę do piersi.
 -Oj przestań.
 -Bo co?
 -Bo gunwo.
 -Clarie, możesz się przy mnie tak nie wyrażać?- zapytał tata.
 -Jasne, ale to on zaczął.
 -Jak zawsze.
 -Ale to prawda.
 -Zawsze się tak zaczyna. Jedno z was coś powie i zaczynacie się kłócić. Jak małe dzieci....
 -Ale...
 -Już bez żadnego "ale". Jedz śniadanie, bo nie zdążysz go zjeść jak zawsze i nie będzie tego pierwszego razu- powiedział tata śmiejąc się.
 -Hahaha, bardzo śmieszne- powiedziałam jedząc kanapkę.
 Tata puścił mi oczko, dał mamie buziaka i wyszedł do pracy. A ja szybko wypiłam herbatę i poszłam do łazienki umyć zęby. Przy okazji rozczesałam swoje okropne włosy. Miały kolor ciemnego blondu, ale wszyscy mówili, że są brązowe. W końcu przestałam się z nimi kłócić, lecz nadal sądzę, że jestem blondynką z bardzo ciemnymi włosami, które za nic w świecie nie chcą się zakręcić. Na lusterku zobaczyłam tusz do rzęs i postanowiłam, że dziś zaszaleję i zrobię makijaż. Robiłam to rzadko, zwykle przez to, że nie miałam czasu. Jednak dziś, jakby przeczuwałam, że coś się stanie i że muszę ładnie wyglądać. Kiedy skończyłam nakładać  tusz, popatrzyłam w swoje brązowe oczy. Nie ma w nich nic szczególnego, ale mają cechę, której nikt im nie odbierze. Są moje, i tylko moje. Kiedy wyszłam z łazienki zobaczyłam, że muszę już wychodzić. Wzięłam torbę z krzesła, pożegnałam się z mamą i wyszłam. Z bałaganu, który panuje w mojej torbie, wyjęłam słuchawki, podłączyłam je do swojej komórki, włączyłam playlistę z muzyką. Autobus przyjechał punktualnie o 7:00- akurat kiedy doszłam na przystanek. Usiadłam tam gdzie wczoraj i czekałam na Dante'go. Oparłam się ręką o szybę i powieki same zaczęły mi ciążyć. Obudził mnie jakiś głos i po chwili zorientowałam się, że to Dante coś do mnie mówi:
 -Halo, śpiąca królewno, budzimy się- powiedział i pomachał mi ręką przed oczami.
 -Co? O matko, chyba usnęłam, przepraszam- powiedziałam sennie i zaraz cala się rozbudziłam.
 -Hahaha, nic się nie stało. Zdarza się- powiedział śmiejąc się.
 -Nie wiem jak to się stało. Dzisiaj wcześniej wstałam...
 -Nie przejmuj się tym tak.
 -Dobra... Jezu, ale mi głupio...
 -Dlaczego?
 -Pewnie się śliniłam przez sen.
 -Hahaha, nie, nic takiego nie zauważyłem- odpowiedział śmiejąc się.
 -Ufff...
 -Słodko wyglądałaś...- powiedział i zachichotał.
 -Dzięki.- odpowiedziałam.
 -Zawsze do usług...
 -Dante, co to jest ?-przerwałam mu, bo zauważyłam na jego szyi coś dziwnego. Był to naszyjnik z niezwykłą zawieszką. Wisiorek był wykonany ze srebra, a zawieszka miała kształt trapezu z miniaturowymi kratami, w nim znajdowały się skrzydła i coś na kształt kropli wody.
 -Ale co?
 -No to- pokazałam na wisiorek.
 -To.... jest naszyjnik. Jest w mojej rodzinie od wielu pokoleń.
 -Jest śliczny.
 -Dzięki- powiedział uśmiechając się.
 -Odrobiłeś lekcję?- zapytałam uśmiechając się.
 -Oczywiście, książki spakowane.
 Powiedział, i zaczęliśmy się śmiać, a potem gadać o wszystkim. W szkole byliśmy o 7:30, więc postanowiliśmy poczekać na dziewczyny w szatni, ponieważ one przyjeżdżały do szkoły 10 minut później niż my. Zostawiłam rzeczy na ławce i poprosiłam Dante'go, żeby ich chwilę popilnował, a sama poszłam do łazienki. W czasie kiedy tam byłam, woźny zmył podłogę na korytarzu i kiedy wychodziłam poślizgnęłam się. Każdy by się domyślił, że upadłabym, ale uratował mnie jakiś chłopak. Poprawka, bardzo ładny chłopak. Złapał mnie w ostatnim momencie i teraz trzymał w objęciach. Oboje spojrzeliśmy sobie prosto w oczy. Miały odcień ciemnego błękitu. Przypominały mi burzące się morze i tak jak ono miały jakby drugie dno, coś się w nich kryło. Jego włosy były czarne jak noc, ładnie ułożone i troszeczkę długie. Wszyscy patrzyli prosto na nas. Po chwili odezwałam się niepewnym głosem:
 -Dziękuję, możesz mnie już puścić.
 -Jasne- powiedział po chwili, uśmiechając się. Moje nogi zrobiły się miękkie jak z waty i znów bym upadła, ale on to zauważył i szybko chwycił moje ramię.
 -Dobrze się czujesz?
 -Tak, tylko trochę mi duszno.
 -Chodź, pomogę Ci- powiedział i zaprowadził mnie do najbliższej ławki.
 -Jak się nazywasz?- zapytał po chwili.
 -Clarie.... Clarie Davies a ty ?
 -Luke Hamilton, do twoich usług.
 -Miło mi.- powiedziałam, cała się rumieniąc.
 -Mi również, do której chodzisz klasy ?
 -Do IC, a ty?
 -Do IB.
 -Też dopiero zaczynasz?
 -Tak bardzo widać?
 -Po wczorajszej kłótni z Cassandrą, niestety zauważyłem.
 -Znasz ją?
 -Nie, ale moi koledzy z klasy powiedzieli, że z nią nie warto zaczynać, a chyba ciebie wczoraj widziałem jak się z nią kłóciłaś, prawda ?
 -Tak, wpadła na mnie i sądziła, że to moja wina. Bezczelna suka.
 -Ale ty nie dałaś sobą pomiatać. Już Cię lubię.
 -A ja na razie nie wiem co o tobie sądzić, poza tym, że jesteś prędki. Jak udało Ci się mnie złapać?
 -Refleks i tyle.
 -Musisz być bardzo szybki.
 -W mojej starej szkole nie było łatwo, a do tego rodzice zapisywali mnie na różne dodatkowe ćwiczenia.
-W starej szkole? Gdzie się wcześniej uczyłeś?
-Tam gdzie wcześniej mieszkałem.
-Czyli gdzie?
-Clarie wszystko w porządku?- zapytał Dante podchodząc do nas.
-Dante, przepraszam zapomniałam, że na mnie czekasz, ja po prostu miałam mały wypadek, a Luke mi pomógł i...
-Spokojnie, nie musisz się tak tłumaczyć.
-Ok, a właśnie... poznajcie się- Dante to jest Luke, Luke to jest Dante.
-Miło mi- powiedział Dante, ale ja w jego oczach zobaczyłam coś przypominającego pogardę.
-Mi też- odpowiedział Luke.
Miałam wrażenie, że oni się skądś znają, ale dałam spokój, kiedy zobaczyłam idące ku nam Darcy i Elizabeth. Podbiegłam do nich i uścisnęłam je na przywitanie.
-Cześć.
-Hejka.- odpowiedziały i również mnie przytuliły.
-Chodźcie, muszę wam kogoś przedstawić.
-Cześć- powiedział Luke na przywitanie i podniósł dłoń.
-Hej- odpowiedziały mu i uścisnęły dłoń.
-Dziewczyny, to jest Luke, Luke poznaj Darcy i Elizabeth.-uśmiechnęli się do siebie, ale nic więcej nie powiedzieli.
-Clar, gdzie mamy lekcje?- zapytała Darcy.
-Poczekaj, sprawdzę- odpowiedziałam jej i wyciągnęłam swój notes.
-Matematyka, sala 34, Lily Remington.
-Współczuję Wam, ja już miałem z nią lekcję.
-Bardzo źle?
-Takiej wrednej nauczycielki jeszcze nie widziałem.
-Super.
-Dobra, to zbierajmy się- powiedział Dante.
-Luke, a ty co masz ?- zapytałam.
-Historię.
-Okey, może spotkamy się potem?
-Jasne, do zobaczenia.
-Pa.
Potem ruszyliśmy do sali 34, która była na ostatnim piętrze, więc musieliśmy się najpierw na nie wspiąć. Kiedy byliśmy na górze odetchnęłam z ulgą. Pomyślałam, że najgorszą rzeczą będą w tej szkole schody, lecz za chwilę przekonałam się, że istnieją gorsze rzeczy, a raczej osoby, od wysokich schodów.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Mam nadzieję,że rozdział się podobał. Liczę na kilka komentarzy ;D
Pozdrawiam Asikeo ^^

czwartek, 31 października 2013

Oto rozdział V,ciekawa jestem czy Wam się spodoba...:D


Rozdział V


Cały dzień minął nam bardzo szybko. Na każdej lekcji było praktycznie to samo regulamin, system oceniania i czas wolny.
W czasie wolnym razem z innymi rozmawiałam na dosłownie wszystkie tematy. Zauważyłam, że Dante dużą uwagę skupiał na Elizabeth. Pomyślałam, że stanowiliby ładną parę i przez to się tak zamyśliłam, że nie usłyszałam co powiedziała Darcy.
-Halo, ziemia do Clarie -powiedziała i pomachała mi ręką przed oczami.
-Zaraz, co?? jak??...yyy co mówiłaś ???-zapytałam kiedy już się otrząsnęłam z rozmyśleń.Wszyscy zaczęli się śmiać ze mnie a ja zrobiłam się cała czerwona jak burak i również zaczęłam się śmiać .
-Możesz powtórzyć, zamyśliłam się trochę....
-Jasne, właśnie mówiłam Eli o tym żarcie który zrobili Ci rano....
-Aha-odpowiedziałam tępo i znów zaczęłam myśleć.
-Clarie, wszystko w porządku ?-zapytała Dante.
-Tak, tylko myślę kto mógłby mi wrzucić ta kartkę do torby.
-Pewnie kiedy z kłóciłaś się z Cassandrą ktoś ze starszych klas....-odpowiedział,lecz nie zdążył dokończyć zdania,bo zadzwonił dzwonek.
-Dobra pogadamy o tym jutro. Teraz chodźmy bo uciekną nam autobusy.
-Okey-odpowiedziałam i ruszyliśmy do wyjścia.
 Później okazało się, że Elizabeth jeździ tym samym autobusem co Darcy , więc dziewczyny były bardzo szczęśliwe. Ja wsiadłam do autokaru którym przyjechałam rano a Dante ruszył za mną.Usiedliśmy przy wyjściu autobusu i zaczęliśmy gadać.Znowu...
-No to mamy już jeden dzień za sobą-powiedział Dante rozpoczynając rozmowę.
-Tak, nareszcie.Bałam się,że będzie gorzej.
-Wiesz, szczerze mówiąc ja też. Myślałem,że nie zaprzyjaźnię się z nikim a potem poznałem Ciebie i dziewczyny.
-Ja znałam kilka osób z naszej klasy, ale my raczej się nie przyjaźniłyśmy.
-Ja dopiero co się tu przeprowadziłem. Nawet nie zdążyłem się rozpakować.
-A kiedy przyjechałeś ?
-Trzy dni temu.
-Wow, to naprawdę niedawno. Ja mieszkam w tym miejscu od urodzenia.-powiedziałam i zobaczyłam w oczach Dantego coś dziwnego,jakby nie wierzył w moje słowa.
-Clarie kiedy masz urodziny?-spytał nagle.
-19 grudnia a ty ?
-1 listopada
-Dante skoro zaczęliśmy już rozmawiać, powiedz mi gdzie wcześniej mieszkałeś ?
-Daleko stąd....-powiedział po chwili milczenia.
-Ale gdzie dokładnie?
-Powiem Ci kiedy indziej.
-Yyy.....dobra-odpowiedziałam zaskoczona jego odpowiedzią.
-Dante....-chciałam go jeszcze spytać o rodzinę, ale nie zdążyłam,on mi przerwał.
-Clarie przepuścisz mnie ? Mam tu przystanek-powiedział uśmiechając się.
-Ach, jasne już-powiedziałam i przepuściłam go.
-To na razie-powiedział i puścił mi oczko wychodząc.
Wyjęłam słuchawki z torby i włączyłam muzykę.To zawsze mnie uspokajało,nie ma to jak dobry rock na poprawienie humoru.
-Pierwszy dzień i już tyle przeżyć -pomyślałam uśmiechając się sama do siebie. Jakiś dziadek który wcześniej mi się przyglądał zrobił dziwną minę i odwrócił się mamrocząc coś o "dzisiejszej młodzieży" i jakiś tabletkach. Naciągnęłam kaptur na głowę i odwróciłam się do szyby żeby nie zobaczył, że się z niego śmieję i wróciłam do swoich rozmyślań o życiu.
-Zdążyłam zdobyć przyjaciół i wrogów a do tego ten liścik-powiedziałam sobie w myślach. Zdziwiło mnie też zachowanie moich nowych przyjaciół. Czyli podsumowując ten dzień można by powiedzieć, że było "dziwnie" tak to słowo oddaje istotę tego dnia.
  Kiedy wróciłam była 16 i mama czekała z obiadem i pytaniami.
-Cześć, słoneczko-przywitała mnie jak zawsze.
-Siemka
-Jak było? Opowiadaj.-powiedziała zaciekawiona.
-Och, mogę najpierw coś zjeść ? Padam z głodu.
-Już ci wykładam.
-A co jest ?
-Zgadnij-powiedziała uśmiechając się.
-Wyjmujesz głęboki talerz to znaczy ,że będzie zupa a dokładnie pomidorowa sądząc po zapachu.
-Brawo punkt dla ciebie za spostrzegawczość, mój Sherloku.
-Hahaha ok ,dostanę w końcu tą zupę?-powiedziałam błagalnym głosem.
-Oczywiście-podała mi talerz pełen zupy i klusek.
-Nie przesadziłaś trochę  ?
-Powiedziałaś, że jesteś głodna.
-No, ale nie aż tak.
-Jedz nie marudź.
-Dobra, ale to przez ciebie jestem taka gruba.
-Słoneczko nie jesteś gruba a poza tym kochanego ciałka nigdy nie jest za dużo.
-Jasne....
Kiedy już zjadłam mama wypytała mnie o cały dzisiejszy dzień.Bardzo się ucieszyła na wieść, że znalazłam przyjaciół. Natomiast kiedy powiedziałam jej o  Cassandrze powiedziała:
-Ehhh,co zrobić. Niestety w naszym społeczeństwie żyją ludzie tacy jak Cassandra. Tego nie zmienisz,ale znam Cię i wiem , że nie dasz jej sobą pomiatać.
-To jest prawda. Jeśli ona myśli, że będzie mogła mną pomiatać to się grubo myli.
-Tak trzymaj córcia,pójdę pozmywać naczynia.
-Ok, to ja Ci pomogę będzie szybciej.
Gdy skończyłyśmy była już 18 i tata wrócił z pracy. Jemu też streściłam dzień trochę mniej szczegółowo i poszłam do siebie spakować się na jutro. Kiedy wszystko było już gotowe weszłam na chwilę na facebooka. Pierwsze co zobaczyłam to trzy nowe zaproszenia do znajomych i kilka powiadomień. Jak się spodziewałam zaproszenia pochodziły od Darcy, Elizabeth i Dante'go. Zaakceptowałam je, przejrzałam fejsa i wyłączyłam komputer.Chwyciłam piżamę i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic,przebrałam się w piżamę i zeszłam na dół.
Potem oglądałam telewizję z tatą i Thomasem tak do około 10 i poszłam spać strasznie zmęczona.Cały dzień był pełen wrażeń myślałam,że szybko zleci i nic szczególnego się nie stanie a tu proszę wielka niespodzianka.






~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Pod tym rozdziałem poproszę 7 komentarzy.Inaczej nici z następnego rozdziału a ostrzegam ,że to jest sam początek,potem zacznie się dziać dużo więcej.....więc życzę miłego komentowania i czytania, Buźki :*





piątek, 11 października 2013

Oto czwarty rozdział.....z którym przychodzą nowe zasady pod tym rozdziałem ma być przynajmniej 5 komentarzy inaczej nie będzie następnego rozdziału(który juz jest napisany)

Rozdział IV


Kiedy razem z Dante'm i Darcy doszłam pod drzwi klasy zadzwonił dzwonek i na schodach pojawiła się nasza pani. Przywitała się z nami i wpuściła do klasy. Wszyscy ruszyli by zająć miejsca w klasie a ja nie wiedziałam które wybrać.Wtedy Dante zaszedł mnie od tyłu i wyszeptał mi do ucha pytanie.
-Clar, usiądziesz ze mną czy z Darcy.-ja aż podskoczyłam z wrażenia.
-Dante nie skradaj się tak, prawie dostałam zawalu.-powiedziałam przyciskając rękę do piersi.
-Ale ja się nie skradałem-zaprotestował Dante.
-Może i nie, ale porządnie mnie przestraszyłeś.
-Przepraszam myślałem, że mnie słyszysz.-powiedział cicho się śmiejąc
-No dobra już w porządku, za bardzo histeryzuję. Ja po prostu nie lubię jak ktoś się do mnie skrada....ok ?
-Ok,to z kim siedzisz ?
-Yyy może z Darcy nie obrazisz się?
-Nie, ja po prostu usiądę za wami.
-Dobra-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
Na lekcji nasza pani przeczytała nam regulamin, powiedziała jak będą wyglądać nasze lekcje w teorii a potem dała nam czas wolny,więc wszyscy zaczęli gadać jak najęci.
-Co mamy następne?-spytał Dante.
-Hm...poczekaj sprawdzę-powiedziałam i zaczęłam szukać zeszytu w torbie. Po chwili udało mi się go znaleźć i nagle gdy już zamykałam torbę coś przykuło moją uwagę, była to mała niebieska karteczka z moim imieniem. Zmarszczyłam czoło i sięgnęłam po nią. Dante i Darcy zauważyli moją miną i zapytali :
-Clar, wszystko w porządku ?
-Tak mi się zdaję.
-Ej co jest?-zapytała Darcy.
-Nie wiem skąd to się wzięło w mojej torbie.-powiedziałam i pokazałam im moje znalezisko.
-Przeczytasz ?
-Pewnie, jestem ciekawa co tam jest napisane...-odpowiedziałam i otworzyłam tajemniczy liścik.Moim oczom.ukazały się dwa krótkie zdania,które sprawiły ,że moje serce na chwilę się zatrzymało:
"Wiem kim jesteś.
Obserwuję Cię."
Nie mogłam się ruszyć ani nic powiedzieć. Kartka wypadła z moich rąk na ziemię. Po Darcy nie było widać żadnego zaskoczenia, lecz w jej oczach zobaczyłam cień strachu. Natomiast Dante zmarszczył czoło i cały się spiął, lecz po chwili wymienili tajemniczo spojrzenia i zaczęli mnie uspokajać.
-Nie martw się to pewnie tylko jakieś głupie żarty-powiedział Dante.
-Ale jakie żarty o co tu w ogóle chodzi?Niby kim jestem i kto mnie obserwuje?-zapytałam przestraszona.
-Spokojnie, Clarie to pewnie jakieś debile robią sobie żarty -Darcy starała się mnie jakoś uspokoić ,ale widziałam ,że na niej samej te słowa wywarły duże wrażenie .Całe szczęście,że był z nami Dante.
-Dziewczyny po co się denerwujecie ,pewnie starsze klasy robią sobie z nas żarty.
-No może....-powiedziałam nie pewna.-Ale jak to trafiło do mojej torby-powiedziałam podnosząc liścik z ziemi.
-Pewnie kiedy zderzyłaś się z tamtą dziewczyną ktoś ci to po cichu wrzucił.-odpowiedziała Darcy.
-No to jest możliwe-powiedziałam nie do końca pewna ,ale na pewno trochę bardziej spokojna.
-No cieszę się, że już ci przeszło Clar myślałem, że zaraz nam tu zemdlejesz i będę ci musiał robić usta usta.-powiedział Dan śmiejąc się ze mnie.
-Uffff,dobrze ,że to się nie stało....-powiedziałam śmiejąc się.
-Ach, szkoda ...-powiedział Dante udając smutnego,lecz po chwili śmiał się razem ze mną i Darcy.
Lekcja skończyła się tak szybko jak się zaczęła.Potem razem z Dante'm i Dar zaczęliśmy szukać sali od historii.
Kiedy przechodziliśmy przez główny korytarz zobaczyłam jak Cassandra i jej bardzo miła koleżanka wrzeszczą na jakąś dziewczynę i szybko tam podeszłam nie zważając czy Dante i Darcy za mną idą.
-Hej ,nic ci nie jest?- spytałam dziewczynę na którą Cassandra krzyczała.
-N-n-n-i-e-powiedziała cała się trzęsąc.
-Proszę, proszę kogo my tu mamy? Panne Ofiarę Losu...-powiedziała szyderczo Cass.
-Nie jestem żadną ofiarą, chodź-powiedziałam  głośno po czym spojrzałam jej prosto w oczy i wyciągnęłam rękę do tej biedaczki nad którą się znęcała.
-Ona nigdzie nie idzie ma mnie przeprosić za to, że mnie szturchnęła.
-Chyba Cię głowa boli. Nie przejmuj się nią chodź ze mną-powiedziałam i pociągnęłam nieznajomą za rękę odciągając ja od tej wrednej dziewuchy.
-Ej spokojnie .Jak się nazywasz?-powiedziałam i ją przytuliłam, bo naglę się rozpłakała.
-Elizabeth.....Elizabeth Williams a ty ?-powiedziała ocierając łzy. Elizabeth była mojego wzrostu ,czyli miała około 170. Jej włosy przyciągały dużą uwagę, ponieważ miały prześliczny orzechowy odcień. Natomiast jej oczy barwę młodej trawy z ciemnymi plamkami.
-Clarie Davies miło mi -przedstawiłam się i posłałam jej szeroki uśmiech.
-Dziękuję Ci, ja nie wiem o co chodziło tej dziewczynie. Ja tylko lekko jej dotknęłam w ramię kiedy koło niej przechodziłam.
-Nie  ma się co martwić ona już tak ma, też miałam z nią dzisiaj jedną przygodę. A teraz może ci przedstawię moich przyjaciół. To jest Dante Maxwell a to Darcy MacCras -pocieszyłam ją i przedstawiłam przyjaciołom.
-Witaj,miło mi Cię poznać-powiedziała Darcy i przytuliła Elizabeth
-Mi również jest miło-powiedział Dante.
-O matko, ale się cieszę ,że Was poznałam.Jestem taką gapą, że autobus mi uciekł i przez to nie zdążyłam na pierwszą lekcję .....-powiedziała lekko się rumieniąc.
-A do której klasy chodzisz ?-spytałam ciekawa
-Do IB a wy ?
- Nie żartujesz ?-powiedziałam  szczęśliwa
-Nie, dlaczego ?
-My też chodzimy do IB -powiedziała Darcy aż skacząc z radości.
-Naprawdę? Ale super !!!!-powiedziała Elizabeth i uściskała mnie .
Kiedy już trochę ochłonęliśmy zaczęliśmy szukać aż do skutku sali historycznej i po długich poszukiwaniach które trwały całe pięć minut znaleźliśmy miejsce następnej lekcji.

sobota, 28 września 2013

Więc,oto rozdział III mam szczerą nadzieję ,że się spodoba i,proszę o komentarze po przeczytaniu i przepraszam za błędy XD

Rozdział III





Kiedy razem z Dante'm przekroczyłam próg budynku poczułam na twarzy zimny podmuch powietrza. Na chwilę znieruchomiałam pod wpływem emocji które na mnie spłynęły. Byłam jednocześnie szczęśliwa, że od razu znalazłam przyjaciela i przerażona tym co czeka mnie w tym miejscu. Dante zauważył moje zachowanie, popatrzył na mnie i spytał  głosem pełnym troski:
-Wszystko w porządku, Clarie ?
-Taaak, a przynajmniej  tak mi się wydaję-odpowiedziałam z wahaniem w głosie.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze to tylko szkoła.
-No może, ale....-powiedziałam przejętym głosem.
-Clar, nie ma żadnego "ale" zrozumiano?Wszystko będzie dobrze.-powiedział uśmiechając się do mnie.
-No dobra uwierzę ci na słowo.-powiedziałam także się uśmiechając.
-No dobra to co mamy pierwsze ?-zapytał.
Zaczęłam wyciągać notes z torby, ale nie było to proste, bo w tym samym czasie szłam. Kiedy w końcu udało mi się go wyciągnąć niespodziewanie ktoś uderzył we mnie z dużą prędkością powalając mnie z nóg. Boleśnie wylądowałam na tyłku, ale nic poważniejszego mi się nie stało.
-Uważaj, idiotko !!!-wrzasnął na mnie jakiś rozwścieczony głos.
-Nie jestem idiotką, to ty na mnie wpadłaś! !-odpowiedziałam.
-Jasne, że jesteś. Gdybyś nią nie była to zeszłabyś mi  z drogi.
-To nie moja wina, że na mnie wpadłaś.
-Właśnie, że twoja.
-Cassie,to nie ma sensu kłócić się z taką nie wychowaną dziewuchą.-odezwał się jakiś inny głos, chociaż brzmienie miał podobne. Było w nim słychać pogardę tak samo jak w głosie dziewczyny z która się zderzyłam.
-Niewychowaną dziewuchą??-krzyknęłam podnosząc głowę by zobaczyć kto mnie tak obraża. Przed sobą zobaczyłam leżącą na ziemi dziewczynę z  długimi włosami, rudymi jak u lisa .Jej twarz w kształcie serca wykrzywiał grymas, który nadawał jej dziwny  zwierzęcy wygląd. Natomiast jej zielone oczy błyszczały, lecz nie tak jak oczy Dantego, ten błysk przypominał raczej błysk  niekontrolowanego szaleństwa.Gdyby nie ten grymas można by powiedzieć, że Cassie jak się dowiedziałam od chyba jej przyjaciółki jest nawet ładna. Natomiast jej koleżanka była blondynką średniego wzrostu, ale dlatego, że założyła koturny można ją było przez przypadek wziąć za wysoką. Natomiast jej oczy miały kolor czystego nieba z ciemnymi plamkami w niektórych miejscach. Usta wykrzywiał uśmiech wyższości czego nie można było powiedzieć o Casandrze.
-Kathy, pomóż mi a nie stoisz jak ten słup.-krzyknęła do niej zła przyjaciółka.Czyli nieznajoma nazywa się Kathy, już wiem kogo zapisać na moją czarną listę.
-Już ci pomagam nie gorączkuj się tak. Musiałam coś uświadomić tej niedorozwiniętej dziewczynie.-powiedziała i wysłała mi uśmiech przez który się na nią rzuciłam. Gdyby Dante mnie nie złapał miałabym już na swoim koncie pierwszą bójkę i to pierwszego dnia szkoły.
-Spokojnie Clar one nie są tego warte. To tylko puste pindy które uważają się za nie wiadomo kogo.
-Ty !!!-wrzasnęły obie na raz. Uśmiechnęłam się  miło do Dantego a tamtym posłałam niewinny uśmieszek.
-Chodźmy stąd Dante przecież to nie miejsce dla nas prawda.To za wysokie progi jak dla nas prostych ludzi-powiedziałam zabawnym  i sarkastycznym tonem.
-Masz racie zbierajmy się stąd my  tu nie pasujemy. Ich miny były tak zabawne, że o mało co nie wybuchłam ze śmiechu. Nie wiedziały czy to była obelga czy tylko zwykły uległy komentarz, ich usta i oczy wyrażały, że nic nie rozumieją.Jak widać to one były niedorozwinięte,bo nie usłyszały kpiny w naszych głosach.
Razem z Dante'm odeszliśmy kawałek i wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
-Widziałaś ich miny? Wyglądały tak jakby nie wiedziały co się dzieję-powiedział i znowu zaczął się śmiać.
Nie odpowiedziałam tylko zaczęłam się jeszcze głośniej śmiać.
-Uffff..., no dobra teraz sprawdźmy jaką mamy pierwszą lekcję -powiedziałam gdy już przestałam się  śmiać i sięgnęłam po notes, lecz go nigdzie nie znalazłam.
-No nie....-powiedziałam zrezygnowana.
-Co jest ?
-Kiedy zderzyłam się z Carandrą upuściłam mój notes.
-No to chodźmy po niego.
-Dobra.
Ruszyłam szybko w stronę korytarza gdzie miałam wypadek, lecz zanim zdążyłam zejść ze schodów dostałam po nosie jakimś wielkim zeszytem i przewaliłam się jak głupia na ziemie już drugi raz w ciągu niecałej godziny.
-O matko! Przepraszam nie chciałam!-powiedział jakiś głos.
-Auuu, no nie już drugi raz dzisiaj-powiedziałam pocierając obity tyłek.
-Hahahaha, Clarie ,ale ty masz szczęście.-powiedział Dante śmiejąc się ze mnie.
-Ja przepraszam naprawdę nie chciałam, ja...-ktoś zaczął się tłumaczyć.
-Spokojnie, nic poza tym, że mój tyłek ucierpiał się nie stało.
-Naprawdę? Ja chciałam ci go oddać-powiedziała i pokazała mój notes,-Leżał na ziemi  a ja wcześniej widziałam jak zderzyłaś się z Cassandrą, więc pomyślałam,że on jest twój.-powiedziała i się uśmiechnęła.Dziewczyna od której dostałam w nos, była dziewczyną średniego wzrostu o miłym uśmiechu. Jej włosy koloru nocy, podobnie  jak u Dantego, sięgały jej do ramion i były ładnie ułożone. Natomiast oczy miały kolor morza ,czysty błękit.
-Dziękuję,....yyyy...
-Darcy, nazywam się Darcy McCras -odpowiedziała mi zanim zdążyłam zapytać.
-Darcy...jak ładnie ! Ja nazywam się Clarie Davies, miło mi cię poznać.
-Ja nazywam się Dante Maxwell, mi też miło Cię poznać.
-Do której klasy chodzicie ?-zapytała po chwili.
-Pierwszej "B"-odpowiedzieliśmy razem.
-Serio?Ja też !
-Ale fajnie, mam już dwoje przyjaciół i dwóch wrogów.
-Yyyy...mam takie pytanie, nie wiecie może przypadkiem jaką mamy pierwszą lekcje ?
-Już sprawdzam-otworzyłam notes na stronie z planem i popatrzyłam.
-Hmmm...-przejechałam po planie szukając dzisiejszego dnia.-Pierwsza lekcja to....chemia, sala numer 34 a lekcję prowadzi pani Smith.
-Super, idziemy?-spytał się Dante.
-Jasne, tylko gdzie?-zapytała Darcy.
-Yyyy tam jest sala 33, więc lekcję mamy tutaj.-pokazałam na drzwi tuż przed nami.
-No to chodźmy poznać resztę naszej nowej klasy.-powiedział Dante.
-Zgadzam się zobaczymy jakich świrusów mamy w klasie.

wtorek, 24 września 2013

Drugi rozdział....na tym blogu obowiązuje zasada czytam=komentuje


Rozdział II







-Ach...ciekawe ile jeszcze będziemy jechać-pomyślałam zaciekawiona. Jechaliśmy już chyba z dwadzieścia minut, ale mi w porównaniu z innymi to nie przeszkadzało. Słuchałam rocka lecącego z mojego odtwarzacza, patrzyłam jak ludzie wsiadają i zajmują miejsca obok swoich przyjaciół. Szukałam jakiejś znajomej twarzy, lecz wszystkie moje próby szły na daremne. Jednak najbardziej rozmyślałam nad tym co czeka mnie w nowej szkole. Kiedy spoglądałam na tył autobusu ktoś przede mną stanął i coś powiedział, ale ja nic nie usłyszałam ogłuszona własnymi myślami.
-Przepraszam czy to miejsce jest wolne?-zapytał  jeszcze raz ktoś tuż przede mną . Na chwilę znieruchomiałam, nigdy nie słyszałam takiego głosu, był silny, ale jednocześnie słychać w nim było nutkę rozbawienia. Powoli odkręciłam głowę do właściciela głosu i gdy go zobaczyłam nie mogłam się nadziwić, że facet o takim wyglądzie odezwał się do takiej szarej myszki jak ja. Miał śliczne brązowe oczy, które jakby się  im dobrze przypatrzeć błyszczały. Jego włosy były ciemne jak noc, nos prosty a usta lekko zaróżowione. Poza tym nie można było przegapić uśmiechu jaki mi posłał. Byłam jednocześnie szczęśliwa i zdezorientowana. Po chwili potrząsnęłam lekko głową i się ogarnęłam.
-Jasne, że jest wolne-odpowiedziałam i również się uśmiechnęłam.
-Bardzo się cieszę-powiedział i usiadł.Ja nie wiedziałam co robić, więc zaczęłam patrzeć w okno.
-Czy jest tam coś ciekawego?-zapytał po kilku minutach ciszy.
-Yyyy...nie, dlaczego tak myślisz ?
-Bo od paru minut patrzysz się w to okno jakby było najciekawszą rzeczą na świecie-odpowiedział mi uśmiechając się przy tym.
-Och....-powiedziałam a moje policzki od razu zaczerwieniły się ze wstydu.
-Nie martw się ja nie gryzę możesz ze mną porozmawiać.
Nie odezwałam się ani słowem, w odpowiedzi tylko lekko się uśmiechnęłam.
-Hmmm...więc może ja zacznę. Nazywam się Dante Maxwell, będę chodził do IB i bardzo lubię czytać książki. No teraz twoja kolej opowiedz mi o sobie.
-Będziesz chodził do IB, żartujesz ?
-Nie, dlaczego?
-O matko to znaczy, że będziemy w tej samej klasie-krzyknęłam szczęśliwa.
-Super! A mógłbym się dowiedzieć jak nazywa się moja nowa koleżanka z klasy ?
-Ach no tak nie przedstawiłam się. Nazywam się Clarie Davies, będę chodziła z tobą do jednej klasy i również kocham czytać książki a najbardziej fantastyczne.
-Żartujesz ?
-Nie, jakie książki przeczytałeś ?
-Sporo tego było, ale najbardziej lubię Percy'ego Jacksona i Gone a ty ?
-Też czytałeś Percy Jacksona? No nie mogę!!! Ja też go najbardziej lubię i do tego Strażników wieczności.
-Wow, mamy wiele wspólnego.-powiedział uśmiechając się.
-Zgadzam się z tobą w 100%-odpowiedziałam mu z dużym uśmiechem na ustach.
Zaczęliśmy rozmawiać, razem z Dantem mieliśmy bardzo dużo wspólnego i zanim zauważyliśmy byliśmy na miejscu. Szkoła Boston Cavell High School , już nie mogłam się doczekać aż poznam swoją nową klasę i jeśli okaże się, że wszyscy będą tacy jak Dante to będzie raj nie szkoła. Dante wziął mnie pod rękę i razem ruszyliśmy do nowego życia.

poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział I ,jestem ciekawa czy Wam się spodoba....:D

Rozdział    I



-Clarie, wstawaj!!! -krzyknęła do mnie mama.
-Nie... daj mi jeszcze  5 minut, zaraz wstanę-powiedziałam przyciskając twarz do poduszki.
Po chwili usłyszałam otwieranie drzwi i głos mamy tuż przy mojej głowie.
-Clarie obudź się !!! -krzyknęła  z rozdrażnieniem mama.
-No, ale ja nie mam siły....-odpowiedziałam jej sennym głosem nie podnosząc głowy z poduszki.
-Mówisz, że nie masz siły...nie martw się pomogę ci -powiedziała po chwili. Sekundę później ja i cała moja pościel leżała na podłodze.
-No wiesz co mamo....-odezwałam się wkurzona.
-Co taka zdziwiona??Powiedziałam, że ci pomogę w wstawaniu.
-No, ale nie w ten sposób-powiedziałam i znowu ległam na poduszki.
-O nie tym razem moja panno, wstajemy!!-powiedziała i wyciągnęła poduszkę spod  mojej głowy a ja rąbnęłam nią w podłogę.
-Ała!!!! To bolało-krzyknęłam zdenerwowana.
-Może to cię w końcu obudzi.
-Jasne, raczej będę miała wielkiego guza na głowie.-odpowiedziałam jej i walnęłam ją poduszką.
-Więc teraz tak się bawimy? Wzięła poduszkę i oddałam mi cios. Zaczęła się walka na śmierć i życie ,w całym pokoju latały pióra, ale żadna z nas nie chciała się poddać. Gdyby nie tata  i Thomas cały mój pokój pokryłby do reszty śnieg z piór.
-Ej, co wy robicie?-zapytał zszokowany tata stojąc z kawą w ręku i dziwnym wyrazem twarzy.
-A nie widać? -odpowiedziała mu mama ze śmiechem nadal bijąc mnie poduszką.
-Tato ratuj ona zaraz wygra, pomóż!!!
-O boże co ja mam z wami dobrze, że chociaż Thomas jest normalny.-powiedział zakrywając twarz wolna ręką i uśmiechnął się.
-Kto, normalny??-spytał Tom,który właśnie przyszedł.
    Kiedy zobaczył mnie i mamę kanapka którą jadł prawie  wypadła mu z ust i nie wylądowała na ziemi.
-Ty jesteś normalny  a w porównaniu z nimi to święty.
-Bez przesady, tato...-odpowiedział mu Thomas z tajemniczym uśmiechem i błyskiem w oku, który tylko ja zauważyłam.
Tata popatrzył  dziwnie na niego chwilę i wziął się do ogarnięcia mnie i swojej żony.
-No moje panie już koniec tego dobrego. Clarie ubieraj się, bo się spóźnisz a ty Amando sprzątasz to.
-Chyba sobie żartujesz, George.
-Hahaha, masz za swoje.-powiedziałam do niej śmiejąc się i pokazują język.
-Ach nie martw się kiedyś się policzymy masz szczęście, że musisz iść do szkoły i nie musisz tego sprzątać.
-Oj nie wiem czy takie szczęście.
-Nie martw się...dałaś  sobie radę w gimnazjum to dasz radę też w liceum.-powiedziała i dała mi buziaka na pocieszenie.
-Fuuuuu mamo!-krzyknęłam zniesmaczona, ale zaraz się uśmiechnęłam.
-No  dobra , szybko ubieraj się i chodź na śniadanie.
-Jasne tylko w co się ubrać...-spytałam kiedy wychodziła.
-W to w  czym jest ci wygodnie.
-No nie co ja mam na siebie założyć?-pomyślałam.
Zaczęłam przymierzać różne bluzki, spodnie a nawet spódnice, ale kiedy zobaczyłam która jest godzina chwyciłam pierwszą lepszą bluzę,T-shirt, jeansy, trampki i kolczyki wkręty. Kiedy już się ubrałam chwyciłam szczotkę i popędziłam na dół w tym samym czasie czesząc włosy.
    Mama przygotowała pyszne śniadanie, ale ja tylko chwyciłam kanapkę z serem i herbatę z cytryną. Szybko zjadłam i pobiegłam na górę do łazienki żeby umyć zęby oraz do pokoju po plecak i już mnie nie było.
Na przystanek doszłam akurat gdy przyjechał autobus,byłam szczęśliwa,że zdążyłam. Byłoby głupio gdybym spóźniła się już pierwszego dnia. Kiedy drzwi  autokaru otworzyły się zrobiłam głęboki oddech i wsiadłam. Na tyłach autobusu zobaczyłam sporo nieznanych twarzy, więc usiadłam na samych przodach. Włożyłam słuchawki do uszu, włączyłam rocka i czekałam aż dojadę na miejsce.

niedziela, 22 września 2013

Na początek macie prolog ciekawe czy wam się spodoba,jeśli będziecie chcieli ciąg dalszy poproszę 3 komentarze :D

Prolog


-Ile może trwać zwykłe rozpoczęcie roku szkolnego ? -pomyślałam z rozdrażnieniem. Razem z Jessicą stałyśmy już ze dwie godziny na tej głupiej sali gimnastycznej, czekając z utęsknieniem na koniec. Kiedy minęło następne 10 minut nie wytrzymałam, chwyciłam rękę Jess i siłą zaciągnęłam ją do drzwi.
    Gdy  udało nam się wydostać byłam bardzo szczęśliwa z powodu dopływu upragnionego powietrza. Na sali panowała taka duchota,że nie było czym oddychać i wszyscy powoli się gotowali.
Nie wiedziałyśmy kiedy się to skończy ,więc spytałyśmy się  Pani Woźnej o której godzinie skończy się rozpoczęcie liceum. Jej odpowiedź była dla nas szokiem.
-Dziewczynki, ale rozpoczęcie Liceum już się skończyło,wszyscy rozeszli się do klas.
-Co???-krzyknęłyśmy  zszokowane.
-Ale jak się skończyło przecież....-powiedziałam zdezorientowana i wskazałam na sale.
-Tam jest rozpoczęcie gimnazjum,musiałyście się pomylić.
-O boże...-powiedziała Jesicca i zasłoniła rękami twarz.
-A czy wie pani przypadkiem  w której pracowni jest I B?
-Przykro mi,ale nie....-powiedziała i pokręciła przecząco głową.
W tej samej chwili gdy ona skończyła ,ktoś odezwał się za moimi plecami.
-Czyli to was szukają?-powiedział  a ja zaskoczona aż podskoczyłam ze strachu.
Odwróciłam się i zobaczyłam właściciela głosu,był to wysoki szatyn o zielonych oczach i miłym uśmiechu.
-Szukają nas?-zapytałam go ,jak już skończyłam się na niego gapić.
-Tak pani Smith szuka dwóch swoich uczennic ,więc pomyślałem ,że to może wy.
-Pani Smith??........ Clarie, to nasza wychowawczyni !!!-Jess powtórzyła  usłyszane od nieznajomego  nazwisko z zamyśleniem i po chwili wrzasnęła mi do ucha o naszej wychowawczyni.
-Czy możesz nam powiedzieć gdzie ona teraz jest?
-Jasne,razem z IB jest w pracowni nr 28 .
-Dzięki-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
Jess nie zdążyła mu podziękować,bo ja  chwyciłam ją za łokieć i zaczęłam ciągnąć na górę.
-Clarie,puść mnie umiem sama iść!!!!
-Oj nie wiem,nie wiem gdybym cię nie odciągnęłam od tamtego gościa nadal byś się na niego patrzyła-powiedziałam i zaczęłam się  głośno śmiać.\
-Wcale nie !!!Ty też się na niego patrzyłaś.
-Ale nie tak długo jak ty,byłaś w niego wpatrzona jak sroka w gnat-odgryzłam się i znowu zaczęłam się śmiać. Jessie już więcej się nie odzywała tylko także zaczęła się śmiać.
Przestałyśmy kiedy doszłyśmy do sali numer 28. Jess zrzedła mina  i zrobiła się cała blada tak samo jak ja.
Trzęsącą  ręką  zapukałam do drzwi i chwyciłam za klamkę,lecz zanim otworzyłam spytałam się Jess :
-Jesteś gotowa poznać naszą nową klasę?
Pokiwała głową i zrobiła odważną minę ,ale ja i tak wiedziałam ,że jest kłębkiem nerw tak samo jak ja.
Nacisnęłam klamkę i powoli otworzyłam  drzwi.                   
Gdy otworzyłam je na oścież zobaczyłam małą salę lekcyjną z ścianami pomalowanymi na  kolor żółty ,dwoma dużymi oknami ,tablicami informacyjnymi na ścianach i biurka na których stały komputery i siedzące przy nich osoby. Większość z nich znałam z poprzedniej klasy ,lecz zobaczyłam  też kilka nowych twarzy.
    Po chwili odezwała się  kobieta,której nie zauważyłam wcześniej ,bo stała za drzwiami.
-Witajcie to pewnie wy jesteście tymi moimi zgubami. Nazywam się Heather Smith i jestem waszą wychowawczynią ,proszę usiądźcie. -powiedziała i uśmiechnęła się do nas.
Razem z Jesiccą usiadłyśmy na pierwszych lepszych miejscach i zaczęłyśmy słuchać. Pani Smith przeczytała nam regulamin szkoły , rozdała plan lekcji  i zaproponowała przejście po budynku szkoły. Wszyscy się zgodzili i poszliśmy na
„spacer” po szkole. Pani Smith opowiedziała nam o każdej pracowni i po 15 minutach cała klasa wiedziała która pracownia jest od czego. Na parterze powiedziała,że osoby na które czekają rodzice mogą już iść,więc ja pożegnałam się z Jesiccą i poszłam szukać taty.                    
Moje poszukiwania nie trwały długo ,zobaczyłam go jak rozmawiał z panią woźną ,którą już wcześniej spotkałam. Poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy po zakupy. Kiedy zrobiliśmy zakupy i  przechodziliśmy koło sklepu z ubraniami udało mi się go przekonać żeby kupił mi bluzę i podkoszulkę.
Kiedy wracaliśmy naszym samochodem zaczęło trząść,więc tata zatrzymał się na poboczu by sprawdzić co się stało.
-Złapaliśmy gumę-powiedział po chwili.
-No super-powiedziałam „zachwycona”
Tata szybko uwinął się z kołem i po 20 minutach byliśmy już w domu.
Przez resztę dnia myślałam jak będzie wyglądam jutrzejszy dzień. Nie mogłam się go doczekać,ale też bałam się co złego może się wydarzyć......
''Nie poddawaj się rozpaczy. Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne. ''
 
Witajcie!!! Mam na imię Joanna ,ale wolę jak mówią mi Asia. Niedawno skończyłam 15 lat :D,aktualnie chodzę do 3 gimnazjum.Kocham słuchać rocka i czytać książki ,najbardziej fantasy.W ostatnim roku sama zaczęłam pisać i na tym blogu chciałabym się z wami tym podzielić,mam nadzieję ,że się Wam spodoba :D.