Ten rozdział dedykuję :
-Bloody Mary ^^
-Wiktorii(pielgrzymowi) <3 !
-Karolajnie <3 !
Nie,
proszę ! Krzyczę biegnąc przed siebie. Dookoła mnie są stare
powyginane drzewa i zeschnięte krzaki. Ktoś cały czas mnie goni.
Nie widzę kto to bo jest strasznie ciemno, ale wiem, że ten ktoś
chcę mnie skrzywdzić. W końcu potykam się i upadam. Podnoszę się
jak najszybciej i chcę biegnąć dalej, ale czyjaś ręka łapię
mój nadgarstek. Chwilę potem jestem przyciśnięta do pnia
drzewa. Przede mną stoi człowiek o niezwykłej urodzie. Jego czarne
włosy zasłaniają jedno z oczu. Próbuję się wyrwać, ale
napastnik jest wyższy i silniejszy ode mnie, przeszywa mnie wzrokiem
swoich brązowych oczu. Chcę krzyknąć, ale on robi coś
niespodziewanego... całuję mnie udaremniając mój pomysł.
Szamotam się i udaję mi się wydostać. Nieznajomy śmieję się
cicho i podchodzi do mnie powoli a ja z każdym jego krokiem do
przodu cofam się.
-Kim
ty jesteś? Co ty sobie wyobrażasz ?!-wrzeszczę oszołomiona.
-Jeszcze
nie nadszedł właściwy czas...-powiedział i tajemniczo się
uśmiechnął.
-C-co
?-nic z tego nie rozumiałam.
-Nie
martw się. Niedługo się spotkamy.
-Nie
ma takiej opcji. -krzyknęłam i pobiegłam przed siebie. Za sobą
usłyszałam tylko śmiech nie znajomego i trzepot jego peleryny.
Kiedy się odwróciłam zauważyłam jakiś cień a poza tym
pustka. Ruszyłam dalej, lecz nie uszłam daleko, ktoś podciął mi
nogi.
-Pokaż
co potrafisz.-krzyknął nieznajomy.
-Już
ci zaraz pokażę-powiedziałam przez zaciśnięte zęby wstając. W
odpowiedzi usłyszałam śmiech. Dobra, koniec tego ! Ten idiota się
ze mnie śmieję ! Popatrzyłam dookoła siebie i nic nie zauważyłam.
Chwilę potem znowu leżałam twarzą w ziemi.
-Pokaż
się !!!-krzyknęłam powoli wstając. Jak on to robi? Nawet nie
słyszę jego kroków...
-Co
z tego będę miał?-zapytał zaciekawiony.
-Sińca
pod okiem i może kilka wybitych zębów o ile będę
łagodna.-wrzasnęłam nieźle wkurzona. Znowu usłyszałam śmiech.
-Użyj
swoich mocy. Znajdź mnie i udowodnij czego jesteś warta.-powiedział
zmieniając głos z irytującego na poważny.
-No
mamy mały problem... Ja nie mam żadnych mocy-powiedziałam wstając
i słuchając wszystkich odgłosów dookoła siebie.
-Wątpię.
Posiadasz je, lecz są na razie uśpione.
-Boże,
pokaż się w końcu !-warknęłam wkurzona.
-Jak
sobie życzysz-powiedział i zmaterializował się przede mną.
Dosłownie kilka centymetrów ode mnie.
-Dobra
nie to miałam na myśli-powiedziałam zdezorientowana.
-A
co ?-Zapytał a jego usta znalazły się kilka centymetrów od
moich. Czułam jego ciepły oddech na policzku.
-J-ja...-nie
mogłam wymyślić żadnej sensownej wypowiedzi.
-Na
razie mała. Kiedy indziej dokończymy tą rozmowę-powiedział i
zamachnął mi swoją ręką przed oczami. Las zaczął zlewać się
w ciemną plamę a ja stałam na środku jej oszołomiona. Kto to,
cholera był?!
Powoli
zaczynała mi powracać świadomość. Słyszałam zaniepokojone
głosy, które należały do moich rodziców i Fairena.
Nawet całkiem się jeszcze nie obudziłam a ból dawał mi już
nie źle w kość. Ta trucizna robiła swoje.
Powoli
uniosłam powieki i zobaczyłam moich rodziców siedzących
obok łóżka na którym leżałam. Mama płakała a mój
ojciec próbował ją uspokoić przytulając do piersi.
Popatrzyłam za okno gdzie zobaczyłam pierwsze płomienie słońca.
Spróbowałam podnieść się do góry, ale ból
uniemożliwił mi to. Jęknęłam i ścisnęłam mocniej kołdrę.
-Clarie,
nareszcie się obudziłaś. Tak się bałam-powiedziała do mnie mama,
gładząc mój policzek. Jej własny pokrywały strumienie łez.
-Ile
spałam?-zapytałam krzywiąc się z bólu.
-Cztery
dni. Okrągłe siedemdziesiąt dwie godziny.-powiedział tata. Na
jego twarzy zauważyłam ulgę.
-Dzięki
temu nie czułam bólu. Odtrutka jest już gotowa?-zapytałam.
-Prawie.
Za kilka godzin wszystko powinno już być skończone.
-Będziesz
musiała wytrzymać, kochanie.-stwierdziła moja matka nadał
głaszcząc mnie po policzku.
-Jakoś
dam radę-odpowiedziałam zaciskając zęby. Nie chciałam robić im
zmartwień. Dopiero ich poznałam a już narobiłam im strachu. Super
zaczęłam.
-Czym
w ogóle jest ta trucizna?-zapytałam. Musiałam coś robić a
rozmowa pomagała mi zapomnieć o bólu, który z każdą
chwilą robił się coraz gorszy.
-Praktycznie
rzecz biorąc to nie trucizna, ale bardzo silny jad. Należący do
Iriola. Sprawia, że jego ofiara czuję straszliwy ból, który
zwiększa się z każdą chwilą. Niby nie zabija jak jakaś silna
trucizna, ale ból jaki sprawia może zabić. -powiedział
Fairen jeszcze bardziej mnie dobijając.
-Pocieszyłeś
mnie-powiedziałam cicho i jęknęłam.
-Odtrutkę
bardzo ciężko stworzyć jest potrzebne bardzo dużo ziół i
rzadkich składników. Udało mi się je zdobyć i odtrutka
jest już prawie gotowa.-kontynuował. Chciałam coś powiedzieć,
ale ból nie pozwolił mi na to. Skuliłam się walcząc z
kolejnymi falami bólu. Moja mama wstała i mocno uściskała.
Nie mogła dla mnie nic więcej zrobić wiedziała, że jest
bezradna.
-Spokojnie,
Clarie jesteśmy tu z tobą-powiedziała.
-Wiem-powiedziałam.
Przypomniała mi się sytuacja z mojego wypadku. Luke powiedział mi
wtedy podobne słowa, lecz teraz go tu nie było. Nie żył i to była
moja wina.
***
Po
jakiś trzech godzinach odtrutka była gotowa a ja wykończona. Ból
stał się tak straszny, że prawie krzyczałam. Kuliłam się i głośno płakałam. Nie mogłam nic zrobić aby ból
stał się mniejszy. Cały ten czas byli przy mnie moi przyjaciele i
rodzeństwo. Pod koniec trzeciej godziny czekania byłam cała lepka
od potu i trzęsłam się z bólu. Zaciskałam mocno zęby i
ręce na pościeli. Dziewczyny próbowały mi jakoś ulżyć w
bólu robiąc zimno okłady, lecz mało to dawało. Byłam już
u kresu sił kiedy zjawił się Fairen z odtrutką. Zaczęłam
oddychać głęboko aby lepiej dotlenić mózg i rozjaśnić
trochę umysł. Mało to dawało.
-Niedługo
przestanie. Wytrzymaj jeszcze chwilę-powiedział wyciągając z
sakiewki małą buteleczkę.
-Już
długo tak nie wytrzymam-wykrztusiłam. Fairen powoli podszedł do
mnie i wlał mi zawartość fiolki do ust. Nareszcie...
Zdziwił
mnie smak eliksiru. Nie był tak ohydny jak inne, ale słodki jak
miód. Tak pomyślałam na początku. Jednak piekło zaczęło
się za chwilę.
Moje
gardło zaczęło palić jakbym miała w ustach małe ognisko.
Chwyciłam się ręka za gardło i otworzyłam szeroko oczy.
-Wody-powiedziałam.
-Nie
wolno. Inaczej odtrutka nie podziała.-powiedział smutno Fairen.
-Pali...-powiedziałam
teraz paliły mnie też płuca. Zaczęłam oddychać płytkim
oddechem. Po chwili miałam uczucie, że całe moje ciało się pali.
Chwyciłam się za głowę i skuliłam. Łzy same pociekły mi z
oczu. Zaczęłam się rzucać po łóżku.
-Przytrzymajcie
ją bo zrobi sobie krzywdę.
-Fairen...-powiedziałam
zbolałym głosem. Chciałam wyć z bólu jaki teraz czułam,
lecz popatrzyłam w oczy mędrca. Zauważyłam w nich smutek i ból.
-Przepraszam,
Clarie,musisz to wytrzymać. Odtrutka sprawi, że jad zniknie z
twojego organizmu, ale jest to bardzo bolesne.
-Puśćcie
mnie-krzyknęłam i wyrwałam ręce z uścisku i przycisnęłam je do
głowy.
-Clarie- powiedziała
Darcy podchodząc do mnie. Popatrzyłam na nią przerażonymi oczami.
Najpierw ból nie do zniesienia a teraz to. Czułam się jakby
ktoś palił mnie żywcem.
-Darcy,
ja się palę !-krzyknęłam i głębiej wcisnęłam twarz w
poduszkę. Mój oddech stanowiły płytkie oddechy.
-Clarie,
musisz wytrzymać. Jesteś silna dasz radę.-powiedziała do mnie
chcąc mnie przytulić. Ale ja już nie panowałam nad sobą.
Myślałam tylko o bólu jaki czuję. Poczułam wzrastającą
we mnie moc. Jakby coś we mnie chciało się w końcu uwolnić.
-Odejdźcie,
proszę.-powiedziałam.
-Clarie,
nie zostawimy Cię samej.-powiedział Rafael.
-Coś
się ze mną dzieję, odejdźcie .-powiedziałam ostrzej.
-Clarie -zaczął
Rafael.
-Zostawicie
mnie w spokoju !-krzyknęłam i całe pomieszczenie się zatrzęsło.
Wszyscy
popatrzyli na mnie przerażeni. A ja czułam, że coś we mnie się
uwolniło.
-Jej
moc się obudziła-powiedział Fairen.
-Ja....-chciałam
coś powiedzieć, lecz w tym momencie opuściły mnie wszystkie siły
i zemdlałam. Pozostał tylko ból i jakieś dziwne wrażenie.
***
Pięć
dni później...
Od
tamtego wydarzenia minęło już kilka dni. Następnego ranka
obudziłam się skrajnie wyczerpana, ale nie czułam już bólu.
Rodzice kazali mi odpoczywać, ale ja po dwóch dniach czułam
się już świetnie. Jednak muszę przyznać, że pierwsze godziny po
przebudzeniu były okropne. Obudziłam się późnym wieczorem
i od razu poczułam, że jestem strasznie słaba. Nie mogłam ruszyć
nawet ręką. Udało mi się otworzyć oczy i przekręcić głowę
dzięki czemu inni zauważyli, że się obudziłam.
Teraz
zmierzałam na spotkanie z moimi rodzicami, którzy chcieli ze
mną o czymś bardzo ważnym porozmawiać. Przypomniałam sobie całe
moje dzieciństwo i cały zamek. Wiem już gdzie znajdują się
najważniejsze pokoje. Takie jak sala balowa czy biblioteka do której
zaczęłam często przychodzić. Niestety już za pierwszym razem
zauważyłam, że połowa książek jest w innym języku. Roselie
wytłumaczyła mi, że to staro estralioński.
Dobra raz zdarzyło mi się pomylić łazienkę z pokojem Rafael, ale
to była noc i już prawie spałam. Wracając do spotkania z moimi
rodzicami. Ostatnio ciężko im było znaleźć czas aby ze mną
porozmawiać. Zajmowali się sprawami państwa, lecz dziś już
skończyli i chcieli ze mną koniecznie o czymś porozmawiać. Po
paru minutach byłam już w ich salonie gdzie ostatnio
rozmawialiśmy. Przywitałam się z nimi i zauważyłam cztery osoby
za nimi.
-Kim
oni są?-zapytałam.
-Clarie
,to będą twoi nauczyciele.
-Nauczyciele?
Czego?
-Kontroli
nad twoją mocą.
Serio
seryjnie? Nawet tutaj muszę się uczyć?-pomyślałam, ale nic nie
powiedziałam. Porozmawiałam jeszcze chwilę z rodzicami,
przywitałam się z nauczycielami i wyszłam. Wyglądali na miłych
ludzi, ale pozory często mylą. Musiałam z kimś pogadać.
Przypomniało mi się że Rafael mówił mi coś o jakimś
swoim treningu, więc poszłam go poszukać. Może czegoś uda mu się
mnie nauczyć. Znalazłam go na jednej z sali do ćwiczeń.
Pojedynkował się z jakimś facetem na miecze. Nie źle- pomyślałam
widząc ich ruchy. Walka, którą toczyli wyglądała jak jakiś
niezwykły taniec. Oparłam się o framugę drzwi nie mogąc oderwać
od nich oczu. Skończyli kiedy Rafael przyłożył nie znajomemu
miecz do gardła.
-Brawo,
braciszku-powiedziałam klaszcząc.
-Nawet
nie zauważyłem kiedy przyszłaś.-powiedział zdyszany uśmiechając
się do mnie.
-Nie
dawno. Jak wy to robicie to wyglądało jak taniec z mieczami.
-Na
prawdę?
-Byłeś
niesamowity. Ty również-powiedziałam bratu i nieznajomemu.
-Dziękuję,
pani.-powiedział młody mężczyzna trochę starszy ode mnie. Jego
niebieskie oczu lśniły a brązowa czupryna błyszczała od potu.
-Jaka
tam pani, mów mi Clarie.-powiedziałam posyłając mu uśmiech.
-Oczywiście,
pa...Clarie.
-Mogę
się dowiedzieć jak masz na imię?
-Theodorelen
Giorloni, do usług-powiedział lekko się kłaniając.
-Będę
Ci mówiła Theo? Pasuję ci ?-zapytałam.
-Tak-powiedział
i nieśmiało się uśmiechnął.
-Chcesz
spróbować ? Mogę nauczyć Cię podstawowych ruchów i
pchnięć.-zapytał Rafael po chwili.
-Jasne.
Resztę
dnia spędziłam na nauce różnych sekwencji. Szło mi nawet
nieźle. W między czasie opowiedziałam Rafaelowi o nauce jaka mnie
czeka. No i tak jakoś wyszło, że zaczęliśmy rozmawiać o
wszystkim w czasie ćwiczeń. Na prawdę go polubiłam i cieszyłam
się, że mam takiego brata. Wieczorem padałam z nóg. Rafael
odprowadził mnie pod drzwi pokoju i przypomniał.
-Pamiętaj,
że łazienka jest na końcu korytarza po lewej.
-Dzięki,
wtedy to był wypadek prawie spałam.
-Szkoda,
że inne dziewczyny się tak nie gubią.
-Rafael,no
wiesz co. Nie spodziewałam się tego po tobie.
-Czego?-
zapytał się śmiejąc.
-Oj
ty już wiesz czego.
-Dobra
już znikam. Padam z nóg.
-Ja
też dobranoc.-pożegnałam się i poszłam do mojego pokoju.
Od
razu padłam na łóżko wyczerpana. Jutro miałam zacząć
lekcję. Muszę trochę odpocząć przed jutrem. Wzięłam z szafy
piżamę i szybko się przebrałam. Wskoczyłam pod kołdrę i
natychmiast usnęłam.
Obudził
nie zimny podmuch wiatru. Otworzyłam oczy i zobaczyłam otwarte
okno. Powoli wstałam chcąc je zamknąć i poczułam jak ktoś
chwyta mnie od tyłu za włosy. Od razu oprzytomniałam. Nie tylko
nie to... Chciałam krzyknąć, ale nieznajomy zakrył mi usta ręką.
Szarpałam się ile miałam tylko sił, ale nic to nie dawało.
-Przestań
albo poderżnę Ci gardło-powiedział znajomym głosem.
-Rozumiesz
co się do ciebie mówi?-krzyknął Sigarel kiedy nadal się
szarpałam. Mocniej pociągnął mnie za włosy a ja krzyknęłam z
bólu. Jednak nie przestawałam się szarpać.
-Cóż
to zrobimy do inaczej.-powiedział i rąbnął mnie w tył głowy a
ja straciłam przytomność.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy (a może raczej wpadła w ucho) było "Illuminated". Sprawdzając później playlistę na mojej twarzy pojawił się wielki banan na widok jeszcze większej ilości piosenek Hurts. Jako ich fanka (mam nadzieję, że ty również ich lubisz) gratuluję gustu muzyczego. Ale do rzeczy. Muszę przyznać, że naprawdę fajnie piszesz. Podoba mi się twój styl, aczkolwiek wszystko dzieje się strasznie szybko. Opisy zdarzeń są trochę ubogie, więc na twoim miejscu popracowałabym nad tym. Jak sama stwierdziłaś jest masa błędów, ale najbardziej rażący jest chyba fakt, że sam początek napisany jest w czasie teraźniejszym, a zaraz potem mamy narrację w czasie przeszłym. Nie wiem, czy często popełniasz ten błąd,to pierwszy rozdział twojego autorstwa, który przeczytałam(i na pewno na tym nie poprzestanę) ale moja rada na przyszłość, nie mieszaj czasów, bo czytelnik zaczyna się gubić. Historia jest ciekawa, niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. Weny życzę.
OdpowiedzUsuńKoffam <3 ;3 Po prostu świetne!!!
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nexta ;*
Weny!!!!
Jak zwykle porywająco i ciekawie :> Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńNo to zaczynam swój komentarz, bo tak bardzo chciałaś :P
OdpowiedzUsuńPo pierwsze jak mogłaś?? No jak mogłaś skończyć w takim momencie?? Ja się pytam jakim prawem??
No to moje skromne zdanie na temat rozdziału xD
Ale ona miewa dzikie sny!
Co to jest za gościu no, bo nie rozkminiam :P
Ja bym się nieźle wkurzyła gdyby ktoś sie tak ze mną droczył i nie chciał sie pokazać ;P
I jak mogłaś zrobić, z eona tak cierpi :P
Zal mi Clarie. Najpierw ten jad a później ta odtrutka.
Ja bym chyba nie wytrzymała z bólu i też bym sie na wszystkich wydarła ;P
Ale serio aż tyle dni spała? Co to musiało byc dla jej rodziców no...
Ja gdyby moje dziecko tyle było śpiączce to bym nie wytrzymała chyba tam nerwowo i by do zgonu doszło :P
A i niezłe porównanie, ze ta walka wyglądała jak taniec :P Serio? Tak sie da :P
A teraz kolej na radę:
Po pierwsze wieksze opisy :D
- Po drugie dłużo dłuzsze rozdziały :3
i ostatnie MASZ JE CZĘŚCIEJ DODAWAĆ, BO UKATRUPIĘ!!!
Specjalnie kończysz w nieodpowiednich momentach no...
Ja sie tak nie bawię.
Czekam jak najszybciej na nowy rozdział :)
Pozdrawiam
Biały murzyn, Staniusław, Stania, Everybody Stańczyk, Karolajn xD
Ejjj czemu tak krótko. Ja tu czekam na dalszą część a tu koniec. Ale...skoro są krótkie rozdziały, to będą i którkie komentarze. Sama się o to prosisz.
OdpowiedzUsuńWięc, dziękuję za kolejną dedykację.
Rodział, pomimo tego, że krótki, jest bardzo emocjonujący. I powróciło serio seryjnie. Tęskniłam za tym.
I dlaczego Clarie nie odpoczywa, tylko prawie odrazu po odzyskaniu zdrowia zaczyna jakieś chore treningi i naukę. I gdzie do cholery jest straż, skoro Clarie nawet w swoim pokoju nie może czuć się bezpiecznie?!? To są pytania, na które oczekuję odpowiedzi, pod tym komentarzem!!! Koneicznie!!!
Będę już kończyć, pisz dłuższe rozdziały, to ja będę pisać dłuższe komentarze.
Dużo zdrówka i weny
Wiktusia
Nie no ! Tylko ty kończysz rozdziały w tak emocjonującym momencie. Przez to ciągle chcę wiedzieć co będzie dalej i wciąż wracam. Nie wierzę, jak tak można. Biedna Claire, ona ciągle cierpi, aż zaczynam mieć wrażenie, że ten Aneron jest strasznie słowny. Już chociaż ten Eliksir od Fairena mógłby nie sprawiać bólu, no nic przynajmiej nie smakował jak ta ryba w skarpetkach czy co to tam było ;) tak w ogóle to miała się oszczędzać, a nie już jakieś treningi z braciszkiem. (Ciekawa jestem kim jest Theo) A co do końcówki, oczywiście czytam czytam, wszystkie moje nerwy działają, a tu co ? Koniec rozdziału - jak zwykle. Mam nadzieję, że dalej akcja będzie tak napięta. Ok tyle ode mnie.
OdpowiedzUsuńRozdział XVI - Lubię to!
OdpowiedzUsuń