sobota, 12 lipca 2014

Rozdział XX







 Ten rozdział dedykuję:

-Staniowi,  Pielgrzymowi i Bloody Mary. Dziękuję, że to czytacie ! :*



 Muzyka



Kiedy obudziłam się następnego ranka czułam się lepiej fizycznie, ale moja psychika była w kiepskim stanie. Podniosłam się do pozycji siedzącej i oparłam głowę na kolanach, zakrywając twarz dłońmi. Te wszystkie sny z Darkboy'em zaczynały mnie przerażać. Najgorsze było to, że nieznajomy istniał naprawdę. Sama nie byłam pewna skąd to wiedziałam, ale miałam takie przeczucie. Moja intuicja jeszcze nigdy się nie pomyliła i wątpię żeby to był jej pierwszy raz. Moje sny nie mogły być obrazami z mojej podświadomości. On istniał naprawdę, ale nie miałam zielonego pojęcia jakim cudem udawało mu się przedostawać do moich snów. A do tego ten chłopak-duch... Sama już nie rozumiałam co się dzieję. Odkąd wróciłam do miejsca swojego urodzenia wszystko stało się takie dziwne i niezrozumiałe. Powróciły wspomnienia z dzieciństwa i dawni przyjaciele, ale ja nadal nie mogłam odnaleźć się w tym wszystkim, ba nawet nie miałam szansy. Od razu po poznaniu swoich prawdziwych rodziców i odzyskaniu pamięci zostałam porwana i poddana torturą. Nie wiem dlaczego, ale w moich oczach pojawiły się łzy. Ostatnie wydarzenia były dla mnie bardzo trudne i wyczerpujące, bo kto w moim wieku dowiedział się, że pochodzi z innego świata, jego rodzice są władcami jakiejś krainy, został porwany, poddany torturą i ocalony przez ukochanego, który miał być nie żywy?! Tak, na pewno spotkało to bardzo dużo osób... Nagle poczułam lekki przeciąg, a chwilę potem siedziałam w objęciach Luke'a.

-Dzień dobry- powiedział przytulając mnie i całując w czubek głowy.

-Cześć-odpowiedziałam po chwili podnosząc głowę.

-Co się stało? Nadal masz gorączkę? Boli Cię coś?-zapytał widząc łzy na moich policzkach.

-Nie wszystko w porządku. Tylko miałam zły sen.-powiedziałam uspokajając go.

-Jakiś koszmar?-spytał gładząc mnie po plecach.

-Ja sama nie wiem...-odparłam zdezorientowana. Cały czas miałam przed oczami wizję swoich rąk, które płonęły żywym ogniem.

-Opowiedz, co ci się śniło.-powiedział łagodnie Luke. Jego głos był balsamem dla moich zszarganych nerwów.

-Pewnie pomyślisz, że oszalałam kiedy ci powiem.-stwierdziłam po chwili.

-Niby dlaczego? Wierzę we wszystko co mówisz.-odparł przyciskając mnie do swojej piersi.

-Luke, ja...-przerwałam, ponieważ nagle zakęrciło mi się w głowie. Opadłam na poduszki i usłyszałam głos w swoim umyśle.

"-Nie mów mu o mnie-powiedział nieznajomy."

"-Co ty robisz w mojej głowie?! Dlaczego?-zapytałam przerażona."

"-Nie nadszedł jeszcze właściwy czas.-odparł gniewnym tonem."

"-Z twoimi ruchami nigdy nie nadejdzie-wrzasnęłam w w odpowiedzi."

"-Nie rób tego !-krzyknął a ja aż się wzdrygnęłam."

"-Bo co mi zrobisz?-wrzasnęłam w myślach."

"-Jeśli mu powiesz, to będzie miało swoje konsekwencje-odparł złowrogim tonem"

"-Już się boje. Nic mi nie zrobisz !

"-Przekonamy się.-powiedział takim tonem, ze aż przeszły mnie ciarki."

"-Wynoś się z mojej głowy-zawołałam otwierając oczy i gwałtownie się podnosząc. Oddychałam szybko, a moje oczy otworzyły się szeroko."

-Clarie, co się dzieje?-zawołał przerażony Luke. Nic mu nie odpowiedziałam, ponieważ byłam w szoku. Dobra zniosę te chore z sny z Darkboy'em, ale jakim cudem on wszedł do mojej głowy, kiedy nie śpię?! Zamyślona patrzyłam na swoje ręce kiedy mój chłopak lekko potrząsną mnie za ramię wyrywając z transu.

-Możesz mi powiedzieć, co się właśnie wydarzyło?

-Nie, to już przesada.-powiedziałam odwijając pościel i szybko wstając. Zrobiłam kilka kroków i zakęrciło mi się w głowie. Nogi ugięły się pode mną i upadłam. Wylądowałam w ramionach zdezorientowanego Luke'a. Oparłam się o jego pierś i patrzyłam się przed siebie. Byłam zdenerwowana i przerażona. Czemu moje życie musi być takie porąbane?

-Clar, proszę powiedz mi.

-Ja już nie mogę, Luke ! Najpierw te porąbane sny...Teraz to...-stwierdziłam zrezygnowana.

-Co? Jakie sny?Myślałem, że dzisiaj to był pierwszy raz.

-Od kiedy przybyłam do Estralionu mam nienormalne sny z jakimś tajemniczym chłopakiem w roli głównej. Wszystko dzieję się w lesie gdzie rosną same wyschnięte drzewa i nie ma nieba tylko ciemność. On, ja mam wrażenie, że on istnieje naprawdę. Czuję to... Co nie zmienia faktu, że nie wiem kto to jest... Te sny zaczęły mnie przerażać ! W ostatnim on zmusił mnie do użycia mocy... Mam już tego wszystkiego dość ! Najpierw twój ojciec a teraz to !

-Spokojnie, wyjaśnimy to. Ale teraz musisz się uspokoić.-powiedział przytulając i całując w czoło.

-Ale ja nie mogę ! Po czymś takim?!-zawołałam wkurzona.

-Obiecuję, że wszystko wyjaśnimy, ale teraz nie możesz się tak denerwować i przemęczać. Musisz odpocząć.

-Nie... On znowu wróci. Mam go po dziurki w nosie ! Nawet nie wiesz jak irytujący on jest.

-To może mi o nim trochę opowiesz?

Byłam tym wszystkim zmęczona, ale możliwość wygadania się komuś była mi bardzo potrzebna. Luke zaniósł mnie z powrotem do łóżka, a ja opowiedziałam mu wszystko. Ze szczegółami. Przez cały czas kiedy mówiłam, on milczał. Odezwał się dopiero kiedy skończyłam.

-Jeśli on naprawdę istnieję to zabiję tego skurczybyka za wszystko co ci zrobił.-powiedział po chwili.

-To były tylko sny.

-To i tak nic nie zmienia. Jeśli go kiedyś spotkam to on tego pożałuję.-powiedział, a jego oczy błysnęły złowrogo.

-Luke, proszę skończmy ten temat. Nie chcę o tym myśleć chociaż przez chwilę.-stwierdziłam mocniej się do niego przytulając.

-Oczywiście. To o czy chcesz porozmawiać?

-Może o urodzinach Rafaela? Wiesz, że nie mam w czym na nie pójść? Rose powiedziała, że ma być z tego powodu bal, a ja nie mam co na siebie założyć...-odparłam. Chciałam za wszelką cenę jak najszybciej zmienić temat.

-Hmmm, o tych sprawach lepiej porozmawiaj z dziewczynami lub ze swoją mamą. Ja nie za bardzo znam się na modzie. Dla mnie we wszystkim będziesz wyglądać pięknie.

-Nawet gdybym założyła na siebie worek na kartofle?

-Nawet w nim było by ci do twarzy.

-Chyba masz rację o sukience, którą założę porozmawiam jutro z Rose i mamą.

-Uff, całe szczęście.-odetchnął z ulgą uśmiechając się lekko.

-A ty co masz zamiar na siebie założyć?

-Przekonasz się na balu. Pewnie jakiś frak lub inny strój.

-Ach, wy faceci macie takie proste życie. Nie musicie szukać odpowiednich sukienek. Wam wystarczy koszula, jakieś spodnie i marynarka. My mamy gorzej.

-Może i tak, ale zawsze po tych poszukiwaniach wyglądacie cudownie.

-Raczej nie mówisz o mnie, ja prawie zawsze wyglądam jak pół dupy zza krzaka.

-Zmyślasz. Dla mnie jesteś najpiękniejsza.

-Oj już tak nie słodź, bo zacznę gadać jak Darcy i Rose.

-Tego bym nie chciał.-powiedział śmiejąc się.

-Jak myślisz one znajdą sobie kogoś?

-To już zależy czy w naszym świecie znajdą się tacy idioci, którzy będą chcieli za nie wyjść.

-Ej, nie obrażaj ich !-krzyknęłam uśmiechając się i waląc go jedną ze stosu poduszek.

-Nie obrażamy. Tylko mówię.-powiedział śmiejąc się.

-Lepiej żeby tego nie słyszały, bo dostaniesz większe lanie niż tą poduszką.

-Już się boję.-stwierdził wątpiącym tonem.

-Nie ciesz się tak, bo masz czego.

-Zobaczymy. A teraz śpij. Jeśli nie odwiodę cię od tego pomysłu z balem, chcę żebyś była wypoczęta.

-Ale...Zostaniesz ze mną?

-Zawsze. Po tych słowach przytuliłam się do niego, a on przykrył mnie szczelniej kołdrą i pocałował w czoło. Chwilę potem byłam już w krainie snów.

 

Kilka dni później...




Następne dni były pełne przygotowań do balu. Wszyscy uwijali się jak pszczoły w ulu. Mimo to Rose razem z mamą pomogly mi wybrać odpowiednią suknie. Jednak zanim to nastąpiło przymierzyłam chyba z milion innych. Moja kreacja miała odcień czystego nieba w pogodny dzień. Od góry do pasa była dopasowana, a dalej swobodnie puszczona. Prawie nie miała ozdób, no może oprócz kilku pasków małych diamencików obramujących brzegi sukienki. Czułam się lepiej, ale Luke i tak nie pozwalał mi wychodzić z łóżka. Aż prawie się z nim o to pokłóciłam, lecz on nie dał mi długo mówić bo zamknął moje usta pocałunkiem. Dlaczego większość osób tak mnie ucisza?! To denerwujące, chociaż przyznam przyjemne... Wracając do tematu. Zaczęły mi wracaj siły, ale niestety byłam jeszcze trochę osłabiona. Całe szczęście mogłam już chodzić sama bez obawy, że się przewrócę. Niestety Luke nie opuszczał mnie ani na chwilę. Rozumiem fajnie mieć opiekuńczego chłopaka, ale no bez przesady! Kiedy nie byłam już przy niczym potrzebna od razu wracałam do swojego pokoju. Po dobroci lub bez niej. Zazwyczaj bez niej... Zwykle on brał mnie na ręce i mimo moich protestów po kilku minutach leżałam w łóżku. Wiedziałam, że on robi to, bo się o mnie martwi, ale nie lubiłam jak ktoś mi rozkazywał. Nawet w takich sprawach. Co nie zmienia faktu, że dobrze zrobił. Również w noc przed uroczystością został ze mną . Po wydarzeniach sprzed kilku dni bałam się sama zasypiać, więc Luke zostawał ze mną do momentu aż usypiałam. Kiedy wiedziałam, ze nie jestem sama przychodziło mi to łatwiej. Jednak tym razem zamiast pójść do swojego pokoju, Luke usnął razem ze mną. Spadłam przytulona do jego boku a on lekko mnie obejmował. Obudził nas krzyk mojej mamy, która razem z tatą przyszli aby mnie obudzić.

-Clarie, co to wszystko ma znaczyć?!-wrzasnęła oburzona. Podnieśliśmy się gwałtownie jakby ktoś oblał nas gorącą wodą.

-Co? Luke? Musiał usnąć kiedy przyniósł mnie wieczorem. Nie chciałam zostać sama, bo ostatnio śniły mi się koszmary.-powiedziałam przecierając rekom oczy.

-No, ale żeby tak przed ślubem?! Na pewno nic więcej nie robiliście?-zapytałam patrząc się na nas groźnie. Zobaczyłam za nią tatę, który zakrył rekom usta starając się ukryć śmiech.

-Że co?! Oczywiście, że nie! Matko, jakie ty masz brudne myśli. My tylko spaliśmy !-krzyknęłam oburzona. Jak ona mogła nas o to posądzać?! No dobra jesteśmy w takim wieku, że... Co ja do cholery sobie myślę?!

-No mam nadzieję ! Jestem za młoda aby być babcią !

-O nie! Ty chyba sobie ze mnie żartujesz! Tato weź ją stad !-powiedziałam zrezygnowana znowu opadając na poduszki .

-Ja nie mam nic przeciwko wnukom-stwierdził po chwili.

-Perikulusie! Nie mów tak, bo wezmą to sobie do serca !

-No nie... Serio?! Żeby we własnym pokoju nie można mieć chwili spokoju !

-Clarie...

-Nie. Już koniec tematu ! Wnuki będą za kila lat, a nie teraz. Porąbało was?! Jestem za młoda żeby mieć dzieci !

-Czy ja wiem...-powiedział cicho tata.

-Nie przeginaj, proszę !

-Zgadzam się z tobą kochanie. Jesteś za młoda. Przecież sama jesteś jeszcze dzieckiem. Jeszcze kilka lat temu...

-Dobra, koniec. Bo zaraz wysłuchamy wzruszającego przemówienia na temat mojego dzieciństwa itp. Może kiedy indziej, okey?

-Kochanie, jesteś po prostu niemożliwa-powiedziała mama.

-A zgadnij po kim to ma?-zapytał tata patrząc na żonę.

-No wiesz ty co. Dobrze. Dokończymy tą rozmowę w innym terminie. My przyszliśmy tylko ciebie obudzić i powiedzieć, że za chwilę przyjdzie Rose z dziewczynkami aby pomóc Ci się przygotować.

-Rafael, wie, że przyjdę?

-Nie, i to ma być niespodzianka. Na razie jeszcze śpi. Powiedzieliśmy mu żeby ci nie przeszkadzał, bo jesteś strasznie zmęczona. Będzie miał dużą niespodziankę kiedy zobaczy Cię na balu.

 

-Dzień dobry!-przywitały się radośnie Darcy i Elizabeth wchodząc. Chwile po nich do pokoju przyszła rozanielona Rose.

-Cześć. Clarie, nie uwierzysz krawcowym udało się zrobić dla mnie taką samą suknie jak dla ciebie tyko, że moja jest żółta.

-To wspaniale. Wszyscy od razu będą wiedzieć, że jesteśmy siostrami.

-Nie gniewasz się?-zapytała nieśmiało.

-Oczywiście, że nie.

-No to my was już zostawimy. Przygotujcie się i bądźcie na czas.-powiedziała mama całując mnie w czoło.

-Ja też będę się już zbierał. Przyjdę po ciebie za trzy godziny.

-Tylko trzy? No, dziewczyny musimy się śpieszyć.-stwierdziła Darcy.

-Do zobaczenia-powiedział Luke uśmiechając się i wyszedł tuż za moimi rodzicami.

-Od czego zaczynamy?-zapytałam Ellie.

-Najlepiej od początku.-powiedziała i razem z Darcy oraz Rose wzięły się do roboty.

Najpierw wyczesały i ułożyły moje włosy. Dzieki nim moje zazywczaj nieogarnięte loki wyglądały znośnie. Lekko zakręcone końcówki swobodnie spływały po moich ramionach. Potem zrobiły mi delikatny makijaż, który podkreślił moje brązowe oczy. Na końcu pozostało włożenie sukienki. Rose poszła po nią do krawcowych i za jakieś dziesięć minut była z powrotem razem z moją suknią. Dziewczyny pomogły mi ją włożyć i po jakiś nie całych dwóch godzinach, które minęły jak w oka mgnieniu byłam gotowa. Podziękowałam dziewczyną za pomoc, a one powiedziały, że nie ma za co i poszły same się szykować. Stwierdziłam, że warto poćwiczyć chodzenie w butach, które założyłam do sukni. Zrobiłam kilka kroków i się nie przewróciłam, co było dużym wyczynem, ponieważ buty miały około dziesięciu centymetrów. Za jakieś dwadzieścia minut do mojego pokoju przyszedł Luke.

-Cześć, gotowa?-powiedział podchodząc do mnie i przytulając. Założył białą koszulę i frak. Zauważyłam też, że ma biało-czerwone dodatki, a włosy jak zwykle miał ułożone poza grzywką, która spadała mu na oczy.

-Chyba tak. Idziemy?

-Jasne.-odpowiedział Luke biorąc mnie pod rękę.

Po pokonaniu kilku korytarzy byliśmy na miejscu. Tego dnia sala balowa wyglądała niesamowicie. Wszędzie było pełno małych promieni światła, które jakimś cudem latały w powietrzu. Wzdłuż ścian stały stoły zastawione srebrną zastawą i wazonami z białymi kwiatami przypominającymi lilię. Wszystkie meble były obłożone jasnym materiałem. Na końcu sali stał oddzielny stół dla rodziny królewskiej przyozdobiony białym, czerwonym i brązowym materiałem.Na nim również stały wazony z kwiatami, ale większe. Całe pomieszczenie toneło w świetle co wyglądało po prostu ślicznie. W środku było juz całkiem sporo ludzi. Pierwszy raz widziałam tyle osób ubranych w stroje balowe. Wszyscy wyglądali niesamowicie... Kobiety miały niesamowite fryzury a ich suknie były cudowne. Natomiast większość mężczyzn założyła fraki lub odświętne stroje. Weszliśmy powoli do środka i od razu zobaczyliśmy Rafaela idącego w naszą stronę. Miał na sobie ciemny frak z czerwonymi i brązowymi dodatkami, a jego włosy były jak w zwykle w artystycznym nieładzie.

-Clarie, nawet nie wiesz jak się cieszę, że przyszłaś.-powiedział przytulając mnie.

-Niespodzianka ! Nie mogłabym opuścić twoich urodzin.

-Rzeczywiście mnie zaskoczyłaś. Rodzice powiedzieli mi, że nie dasz rady przyjść, bo jesteś jeszcze wyczerpana.

-Może i jestem jeszcze odrobinę zmęczona, ale to nie zmienia faktu, że musiałam tu przyjść. Jaka była by ze mnie siostra gdybym nie przyszła?

-Jesteś wspaniałą siostrą. Nic by się nie stało. Zrozumiałbym.

-Przesadzasz. Raczej kiepska siostra ze mnie...

-Chyba żartujesz ?

-No raczej nie... Nikogo gorszego byś nie znalazł.

-Kochanie, czy ty się dobrze czujesz?-zapytał nagle Luke.

-Tak. Niby dlaczego miałabym...

-Bo wygadujesz same głupoty z dupy wzięte. Nie ma w naszym świecie lepszej siostry i dziewczyny.

-Ale...

-Nie ma żadnego "ale"-powiedzieli jednocześnie śmiejąc się ze mnie.

-Dobra, nie będę się z wami kłócić, bo ty masz urodziny, a ciebie kocham.-powiedziałam pokazując najpierw na Rafa, a potem na Luke'a i go pocałowałam.

-Och, ile słodkości. Aż się zaraz porzygam.-powiedziała Darcy podchodząc do nas razem z Ellie, Dante'm i Rose. Każda miała na sobie piękną kreacje. Suknia Elizabeth miała zielony kolor, Darcy czerwony, a Rose żółty. Moja siostra miała też niebieskie dodataki. Natomiast Dante miał na sobie ciemny frak z niebieskimi dodatkami. Chyba każdy założył strój w takim kolorze nad jakim żywiołem panował. Kobiety miały suknie w różnych odcieniach zieleni, brązu, czerwieni i błękitu tak samo jak mężczyźni dodatki przy swoich strojach.

-Zgadzam się z Darcy.-powiedziała Rose.

-No nie. Czy wy nigdy nikogo sobie nie znajdziecie?-zapytałam.

-Ja raczej nie. Dla mnie związek to same czułości, które doprowadzają mnie do mdłości. Chyba założę klub Wiecznych Dziewic. Ktoś chcę wstąpić?

-Ja się chyba zastanowię.

-Ty nie mówisz tego na poważnie?-powiedziałam zszokowana.

-Pomyślę o tym.

-Jeśli chcesz wysłuchać kazania na ten temat od naszej mamy to proszę.

-Nie boje się jej.

-Kogo?-zapytała mama podchodząc do nas od tyłu.

-Yyy...nikogo. Rafael zatańczysz? Chodź.

-Co? Ej !-krzyknął kiedy Rose zaczęła go ciągnąć na parkiet.

-Czy ktoś może nam wytłumaczyć o co chodzi?-spytał tata patrząc na nas zdezorientowany.

-Lepiej nie. Dziewczyny i ich chore pomysły.

-No, ale... -zaczęła Darcy.

-Ellie, chodź znajdziemy kogoś do tańca dla Darcy-odezwał się Dante do swojej dziewczyny i zanim ta zdążyła zaprotestować moi przyjaciele zaczęli ją ciągnąć na środek parkietu. Zobaczyłam, że zaprowadzili ją do jakiegoś chłopaka, który z wyglądu przypominał jakiegoś punka. Jego włosy sterczały postawione na żel we wszystkie strony, a kolczyki w uszach lekko podskakiwały kiedy zaczęli tańczyć.

-Clarie, zatańczysz ze mną?-zapytał się mnie mój ojciec podając mi rękę.

-Oczywiście.-powiedziałam chwytając jego dłoń. Poszliśmy na środek sali i zaczęliśmy tańczyć. W tle grała muzyka, na którą wcześniej nie zwróciłam uwagi. Tworzyli ją ludzie, którzy grali na instrumentach podobnych do skrzypiec, wiolonczeli, kontrabasu i harfy. Mała scena na, której się znajdowali stała po prawej od wejścia. Po kilku minutach piosenka się skończyła ukłoniłam się tacie a on zaczął mnie prowadzić do głównego stołu gdzie siedziała reszta mojej rodziny i Luke. Moi przyjaciele siedzieli przy stole, który stał bardzo blisko miejsca gdzie prowadził mnie tata.

-W końcu trzeba zacząć ten bal-powiedział puszczając mi oczko. Podeszliśmy do naszych miejsc i usiedliśmy. Uśmiechnęłam się do Luke'a, który siedział obok mnie. Mój ojciec wziął do ręki kieliszek i lekko zastukał w niego łyżeczką. Kiedy goście to zobaczyli ruszyli do swoich miejsc. Po kilku chwilach wszyscy już siedzieli i patrzyli się w naszym kierunku. Nieco speszyłam się i spuściłam głowę. Nie byłam przyzwyczajona do czegoś takiego. Luke chwycił moją rękę pod stołem i lekko uścisnął. Popatrzyłam mu w oczy i oboje się do siebie uśmiechnęliśmy.

-Witam Was wszystkich-zaczął mój ojciec- Zebraliśmy się tu dzisiejszego dnia aby świętować czternastą rocznicę urodzin mojego syna Rafaleana Victoriusa Michaelana.-powiedział robiąc przerwę, w tym czasie zabrzmiały brawa. -Przepraszam, że nie zacząłem wcześniej, ale nie mogłem się powstrzymać i musiałem zatańczyć z moją córką Clariesten.-stwierdził posyłając mi szczery uśmiech.-Jednak nie przedłużajac dłużej pragnę złożyć mojemu synowi życzenia aby w przyszłości wyrósł na silnego i mądrego mężczyznę oraz aby znalazł miłość swojego życia.

-Dziekuje, ojcze.-odezwał się Rafael.

-Więc nie czekając już. Uroczyście otwieram ten bal. Miłej zabawy.-powiedział kończąc, a w tym momencie z drzwi wyszli służący z posiłkami. Kiedy wszyscy się już posilili zaczęła się zabawa. Chwyciłam Luke'a za rękę i pociągnęłam na parkiet. Zaczęliśmy się powoli kołysać w rytm muzyki, a potem razem z nią przyśpieszyliśmy. Cały czas wszyscy się na mnie patrzyli. Jednak ja przestałam na to zwracać uwagę. Przez następne godziny tańczyłam z Dante'm, Rafaelem i dziewczynami. Poznałam też sporą część rodziny. No przypomniałam... oj tam nie ważne. Porozmawiałam z wujkiem Richardusem i Gabrielanem oraz ciocią Steilą, rodzeństwem taty i wujkiem Brunolanemi i ciocią Veronalis, którzy byli rodzeństwem mamy. Poza tym poznałam...przypomniałam whatever resztę swojej rodziny, która okazała się niezwykle...ogromna. Nie żartuje ! Gadałam chyba z setką krewnych i znajomych rodziny. Wszyscy cieszyli się, że w końcu wróciłam, mówili jak to za mną tęsknili i martwili się o mnie. Jednak najlepiej gadało mi się z babcią Deralią, która niestety musiała wcześniej wyjść, bo słabiej się poczuła. Pożegnałam się z nią i przytuliłam. Na ziemi nie miałam babci, ponieważ rodzice Amandy i George'a umarli zanim mnie adoptowali. Wróciłam do stołu gdzie siedział Luke czekając na mnie. Kiedy do niego szłam lekko zakręciło mi się w głowie, ale nie dałam tego po sobie poznać.

-Hej-powiedziałam siadając obok niego i oparłam głowę na jego ramieniu.

-Jak Ci się podoba bal?-zapytał opierając głowę na mojej głowie.

-Jest wspaniale. Jest nawet lepiej niż sobie wyobrażałam.-odparłam. Zdawało mi się, ale chyba coś czarnego mignęło mi przed oczami... Nie chyba mi się przewidziało.

-Bardzo się cieszę. To twój pierwszy bal odkąd wróciłaś. Chciałem aby...-przerwał bo moja głowa spadła z jego ramienia.-Clarie, co jest?-zapytał łapiąc mnie.

-Ehh, trochę się zmęczyłam. Muszę chwilę odpocząć.

-Chodź zaprowadzę Cię już do pokoju. Zrobiło się późno.

-Wiesz chyba masz trochę racji.-powiedziałam patrząc za okno, gdzie było już ciemno. Mogło być już koło północy. Szkoda mi było wychodzić tak wcześnie, ale gdyby nie mój stan zdrowia zostałabym o wiele dłużej. Powoli wstałam i razem z Luke'm zaczęliśmy iść w kierunku wyjścia. Oparłam się o niego, a on chwycił mnie w tali. Kiedy byliśmy na środku sali usłyszałam krzyk jakiejś kobiety. Wtedy zobaczyłam grupkę mężczyzn ubranych w czarne szaty, które zakrywały ich całe ciała poza oczami. W rękach trzymali groźne i gotowe do użycia ostrza. Kiedy mnie zauważyli zaczęli się kierować w moją stronę. Luke zobaczył to i zaczął się cofać, ale nagle za nami pojawił się jeden z nieznajomych. Wyciągnął rękę w moim kierunku, ale Luke chwycił ją i wykręcił zanim tamten mnie dotknął. Zaczęła się pomiędzy nimi bójka i wybuch chaos. Moja rodzina i przyjaciele zobaczyli, że nieznajomi idą w moim kierunku, dlatego ruszyli mi na pomoc. Jednak zanim do mnie dotarli byłam otoczona przez napastników. Chciałam przedrzeć się przez mur, który utworzyli wokół mnie, ale nie udało mi się, bo natychmiast mnie złapali. Zaczęłam się wyrywać i kopać. W tym samym momencie dobiegł do mnie Rafael, który zaczął siłować się z jednym nieznajomym. Kiedy mój brat zaczął wygrywać inny z nie przyjaciól podciął mojego brata, a drugi wymierzył mu cios, który posłał go na drugą stronę sali. Wkurzyłam się. Nikt nie będzie krzywdził mojej rodziny. NIKT. Poczułam się tak samo jak podczas snu. Mój gniew zmienił się w moc. Moje dłonie stanęły w ogniu. Krzyknęłam i po sali rozniosła się potężna, ognista fala uderzeniowa, która powaliła wszystkich moich wrogów. Przez chwilę stałam przerażona patrząc na swoje ręce, ale nie trwało to długo bo jeden z nieznajomych rzucił się na mnie, a inni zaczęli wstawać. Uniosłam ręce, a z nich wypłynęły strumienie ognia, które posłały moich wrogów na wszystkie ściany w sali. Kiedy otrząsnęli się, nie czekając uciekli widząc, że nie mają szans. Popatrzyłam jak uciekają, a w tym czasie płomienie wróciły do mnie. Najpierw padłam na kolana patrząc na swoje dłonie. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę to zrobiła. Sen to jedno, ale rzeczywistość... Zaczęłam tracić przytomność i w tym momencie znalazł się przy mnie Luke łapiąc mnie zanim uderzyłam w ziemie.

-Clarie ! Proszę cię odezwij się !-powiedział biorąc mnie w ramiona.

-Udało mi się... Luke naprawdę to robiłam...-powiedziałam z przymkniętymi oczami. Z każda chwilą traciłam siły. Dopiero teraz poczułam, że jeden z nieznajomych drasnął mnie w ramię jednym ze swoich ostrzy. Popatrzyłam do góry. Cały czas wisiały tam małe światełka. Wszystko zaczęło ciemnieć mi przed oczami. Uśmiechnęłam się sennie i zemdlałam.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Siemaneczko :* Ja Asikeo^^ witam Was !
no to od czego by tu... no może od tego, że ten rozdział pojawił się dzięki Staniowi, która mnie zabiję za koniec...
Przepraszam za masę błędów ja zwykle ! 
A jeśli chodzi o sam rozdział... sądzę, że może być. Nie jest idealny( z resztą jak wszystkie), ale chyba ujdzie, co nie? Napiszecie mi w komentarzach xD (Mam nadzieję !) Dzięki, Wiki dostałam weny i ten rozdział nie był taki nudy... jaki miał być! Wymyśliłam takie rzeczy, że aż strach się bać! Buahahaha ! 
No, więc tak na podsumowanie ! A moment jeszcze ! Pojawiła się nowa zakładka: " Pytanie dla bohatera" Jeśli macie jakieś pytania lub coś nie zrozumieliście w trakcie czytania. Śmiało pytajcie ! Clarie i cała reszta chętnie odpowiedzą !
No teraz już koniec. W trakcie najbliższych dwóch tygodni nie będzie rozdziałów, bo wyjeżdżam na kolonie ! Mam nadzieję, że Pielgrzym podsunie mi kilka pomysłów jak ostatnio ! No to na razie !Buziaki !
Pozdrawiam, Wasza kochana-wkurzająco-urocza Asikeo^^
PS.Czekam na dużo komentarzy ! No i żeby były długie ! Napiszcie co sądzicie  ! Proszę <3 !

6 komentarzy:

  1. No, moja kochana-wkurzająco-urocza Asikeo^^. Jest rozdziałek, jest impreza! :P
    Zacznę trochę nietypowo, bo od końca :P
    Ach...jakże mi miło wiedzieć, że dzięki mnie dostałaś weny i napisałaś ten niesamowity rozdział :3
    Oczywiście, na koloniach cały czas będę podrzucała Ci pomysły, non stop! XD
    Ale przecież sama też muszę się zabrać za Aidabell :P
    Ale wracając do rozdziału...:>
    Mam już ulubiony cytat! :
    " No, ale żeby tak przed ślubem?! " - zrobi furorę, jestem pewna.
    Oczywiście, z PIELGRZYMEM i KACZKAMI nie może się równać, ale może coś a'la RUDY ELF? :P
    " - Że co?! Oczywiście, że nie! Matko, jakie ty masz brudne myśli. My tylko spaliśmy !-krzyknęłam oburzona. Jak ona mogła nas o to posądzać?! No dobra jesteśmy w takim wieku, że... Co ja do cholery sobie myślę?!
    -No mam nadzieję ! Jestem za młoda aby być babcią !"
    Haahahahahahahahahahahahahhaha!!!!!!!
    Nie mogłaś się powstrzymać! Boże, jesteś zboczona. Stwierdzam wszem i wobec że Asikeo^^ jest ZBOCZONA!!!!!
    Dobra, koniec! Teraz tak na poważnie! Ale...nie no, nie powstrzymam się, no nie mogę. Czy oni naprawdę spali ze sobą, czy tylko jej matka jest tak spostrzegawcza?! Bo nie ogarniam, żeby tak przed ślubem?!
    Nie no, żartuję.
    Wiem, nic nie było, tylko spali. Nic więcej. O, może tak: dzielili jedno łóżko! Jestę geniuszę iks dę :P
    Hm... teraz tak z dupy, dziękuję za dedykację. No, to z dupy takie nieładne...jeszcze raz!
    Pięknie dziękuję za dedykację :* Jest mi bardzo miło, że o mnie pamiętasz, przy każdym rozdziale, zawsze i wszędzie...no.
    Więc tak.. ach...no bym zapomiała. Sukienki! Piękne sukienki! Cudowne piękne sukienki. Najbardziej podba mi się ta Clarie, oczywiście, niebieska. Mój kochany kolorek <3
    Co jeszcze...
    Co jeszcze...
    Uwielbiam bale, te wszystkie długie suknie, a te bale w fantastycznych krainach...miód malina!
    Spdobał mi się pomysł, że kobiety mają suknie w kolorze żywiołu, jakiego używają, posiadają...coś w tym stylu :P
    Panują, o mam. Mają suknie w kolorze odpowiadającym żywiołowi, nad którym panują!
    I na koniec to mniej fajne, czyli zamaskowani gwałciciele powrócili! To moze być tytuł rozdziału WIELKI POWRÓT ZAMASKOWANYCH GWAŁCICIELI!!
    Ale na serio, czego chcieli od Clarie? Czyżby to ci od Darkboy'a, że to są konsekwencje powiedzenia wszystkiego Luke'owi? Taki pomysł podsuwa mi moja niezawodna wyobraźnia.
    No, chyba to będzie na tyle, jeszcze raz dziękuję za komentarz, pozdrawiam, i życzę dużo, dużo weny, jak będzie za mało, ja Ci ją podrzucę.
    Czekam na następny rozdział
    Wiktusia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, końcówka była niesamowita! Strasznie jestem ciekawa, kto nasłał na Clarie tych gości... W porównaniu do poprzedniego, ten rozdział był znacznie lepszy. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, ciekawi mnie, jak rozwiniesz wątek z mocami Clarie. Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow to jest śwetne
    I ta końcówka boska
    Ciekawa jestem jak to będzie z mocami Clarie
    Czekam na nn
    PS. Zapraszam na 16 http://aquasenshi.blogspot.com/2014/07/rozdzia-16_18.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award. Szczegóły tutaj: http://wpogonizawladza.blogspot.com/2014/07/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  5. No ! W końcu Claire czuje się lepiej ;) Darkboy jest coraz bardziej niebezpieczny ! Matko, żeby tak wchodzić do umysłu i grozić. Ale cieszę się, że powiedziała Lukeowi, przynajmiej nie jest już z tym sama. Nie myślałam, że Raf jest taki młody ! 14 urodziny tak ? Boże młodziutki. Jak zwykle momentami bywało zabawnie. ;) boże ta chwila kiedy rodzice weszli i zastali Claire i Luke'a razem w łóżku. Czy mógłbyć bardziej żenująco ? Bal wyszedł ci świetnie. Podobało mi się jak to opisałaś. Intrygujący byli też ci nieznajomi, przez których Claire uaktywniła swoją moc ognia. Kto ich wysłał ? Może Darkboy ? Dobra już nie zgaduję. Ciekawe co wymyślisz na to by pokazały się kolejne moce. Aha nadal nie wierzę w przemianę Anerona ! Ogólnie wspaniały rozdział ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń