Ten rozdział dedykuję:
-Staniowi ! Karolajnie! Białemu murzynowi ! Everybody Stańczyk ! Kocham !!!<3 (Nie zabijaj jutro :*)
-Wiktorii ! Pielgrzymowi, który nosi sandały na rzepy ! MEIPF ! <3 Wiesz, że cię kocham ! ( Ale i tak zabiję za próbę rozbicia Aidabell !)
-J.K i S.M <3 Które chyba czytają tego bloga ! :*
Muzyka
Ciemność.
Znowu znajduję się w tej samej próżni co ostatnio. Wszędzie
dookoła mnie widzę czerń. Mam wrażenie jakbym znajdowała się w
czarnej dziurze. Potrząsam głową i próbuję iść dalej,
ale nagle uzmysławiam sobie, że unoszę się w powietrzu. Patrzę
za siebie i widzę piękne skrzydła mieniące się kolorami. Zaraz.
One wyrastają z moich pleców. Przez chwilę nie wiem co mam
myśleć. Ja mam skrzydła... ?! Nie wierzę. Zaczynam nimi machać i
lecę przed siebie. Do moich uszu dochodzą jakieś szepty które
z każdą chwilą przybierają na sile. Po minucie są tak głośne,
że muszę zakryć uszy. Próbuję odlecieć, uciec, znaleźć
jakieś wyjście. Niestety nie mogę. Macki ciemności powracają i
zaczynają ciągnąć mnie w tył. Szepty przekształcają się w
przeraźliwy krzyk, który jest nie do zniesienia. Moja głowa
zaraz pęknie od tego hałasu. Szarpię z całych sił, ale moje
wysiłki idą na marne. Nagle widzę światło, które kieruję
się w moją stronę. Chwilę potem jestem pomiędzy mrokiem a
ciemnością. Stoję na samej krawędzi pomiędzy tymi dwoma siłami.
No i właśnie w tym momencie zaczyna mi wracać świadomość.
Musiałam zemdleć-pomyślałam. Boże, co za przedziwny sen. Mam
już dość mroku. Zaraz gdzie ja jestem? Ostatnie co pamiętam to
jakieś zielone przejście w które wniósł mnie Dante.
Czuję dotyk na moim czole i krzywię się, lecz ból za
chwilę mija. Otwieram powoli oczy kiedy ktoś kończy wycierać
moje czoło mokrą szmatką. Rozglądam się dookoła i dostrzegam
trzy osoby siedzące z tyłu i jakiegoś mężczyznę stojącego nade
mną. Przyglądam mu się dokładniej. Ma na sobie długą
ciemno-brązową szatę z kapturem, który zakrywał mu prawie
cała twarz. Jednak udaje mi się zauważyć jego brązowe oczy i
kilka kosmyków blond włosów pokrytych w większości
siwizną. On mi kogoś przypomina... Nagle otwieram szeroko oczy z
przerażenia. Przecież ja go znam !!! To jest ten mnich z mojego
snu. Boże, to jest niemożliwe. Próbuję odsunąć się od
niego jak najdalej, ale powstrzymuje mnie straszny ból głowy.
Czołgam się do tyłu. O boże a jeśli on znowu chcę coś zrobić
z moją pamięcią? Musze stąd uciekać i to już. Auć ! Moja
głowa, ale boli !
-Chyba
się już obudziła-powiedział ochrypniętym głosem starzec.
-Nie
to nie możliwe. Odejdź ode mnie !-krzyknęłam przerażona. On jest
nieobliczalny. Może mi coś zrobić ! Nie chcę tracić mojej
pamięci !
-Spokojnie-próbował
mnie uspokoić. Zrobił kilka kroków w moją stronę a ja
jeszcze bardziej cofnęłam się. Zaraz spadnę z tego łóżka.
Zaraz. Skąd ja się tu wzięłam?!
-To
nie może być prawda. Widziałam Cię w moim śnie. Czy ja śnię?
Moment ja żyję? -powiedziałam zdezorientowana. Nie wiedziałam co
dzieję się dookoła mnie. Jakim cudem ja żyję? Powinnam być
martwa. Przecież szkoła się paliła a ja nie mogłam się
wydostać... Co tu się do jasnej cholery dzieję ?!
-Widziałaś
mnie? Ach, moja mikstura musiała przestać działać-powiedział
mędrzec. A ja popatrzyłam na niego jak na jakiegoś obłąkańca.
Co on do mnie mówi? Jaka mikstura?
-Gdzie
jestem ? Jak ja się tu znalazłam?-powiedziałam i chwyciłam się
za głowę. Odwracając się do mężczyzny. Dlaczego moje życie
stało się takie popaprane? Wszystko mi się pomieszało. To sen czy
jawa? Boże, co się ze mną dzieję ? Chwilę potem siedziałam w
objęciach Dante'go, który próbował mnie jakoś
pocieszyć.
-Clarie,
uspokój się. Kiedy Fairen Cię uleczy wszystko Ci wyjaśnimy.
-Dante,
gdzie ja jestem?-spytałam i popatrzyłam na niego zagubionym
wzrokiem. Nie wiedziałam dosłownie nic.
-W
domu.-powiedział lekko się uśmiechając.
-Co?
To nie wygląda jak mój dom.-powiedziałam patrząc na
pomieszczenie w którym się znajdowałam. Ściany pokoju były
pokryte szkarłatną tapetą w geometryczne wzory. Wyglądało to
naprawdę ślicznie w połączeniu z meblami z ciemnego drewna. Ja
siedziałam na wspaniałym łożu pośrodku komnaty a nade mną
znajdowały się belki podtrzymujące sufit.
-Clarie,
zaraz wszystko Ci wyjaśnimy. Pozwól aby Fairen Cię
uleczył.-namawiał mnie Dante.
Popatrzyłam
głęboko w oczy Dante'mu bojąc się ,że ten mnich znowu wykasuję
mi pamięć.
-Wyleczysz
mi tylko rękę,tak ? Żadnego kasowania pamięci?-zapytałam
Fairena.
-Obiecuję.-odpowiedział
lekko się kłaniając i przyłożył rękę do piersi.
-Dobra.-wyjęłam
chorą rękę spod kołdry i zdjęłam z niej temblak. Podałam mu ją
a on bardzo dziwnie ją chwycił. Kciukiem i małym palcem dotknął
dołu mojego nadgarstka a środkowym góry i zaczął coś
mamrotać. Momentalnie ból ustąpił a w mojej głowie
usłyszałam cichy śpiew. Był to głos Fairena teraz nic nie
mamrotał tylko śpiewał po cichu jakąś pieśń, której nie
rozpoznawałam. Wszystkie słowa brzmiały bardzo dziwnie. Nie mogłam
nic z tego zrozumieć. Kiedy skończył mogłam już swobodnie
poruszać nadgarstkiem.
-Jak
to zrobiłeś ?-zapytałam zaskoczona.
-Za
pomocą mojej mocy.
-Kim
ty jesteś? A raczej czym ?-spytałam spanikowana.
-Clarie,
zaraz Ci wszystko wytłumaczymy. Dasz radę wstać ?-powiedziała
Darcy. Pokiwałam głową i powoli wstałam z łóżka. Świat
przede mną przez chwilę wirował, ale po chwili wszystko było już
w porządku. Ellie wzięła mnie pod rękę i ruszyliśmy. Trochę
szumiało mi jeszcze w głowie i czułam lekkie kłucie w skroniach,
ale mogłam to wytrzymać.
-Dokąd
idziemy ?-zapytałam zdezorientowana.
-Do
salonu.
-Elizabeth,
co to za miejsce? Ja....ja je pamiętam. Śniłam o nim. Jesteśmy w
jakimś zamku prawda ?
-Tak.
Zaraz dowiesz się wszystkiego.-powiedziała dziewczyna. Widziałam,
że była trochę zdenerwowana. Lekko marszczyła brwi co znaczyło,
że nad czymś się zastanawiała.
-Dobrze.-odpowiedziałam
i dałam się dalej prowadzić. Szliśmy korytarzem z mojego snu.
Popatrzyłam na ściany. Teraz nie wisiały na nich podarte gobeliny,
ale całkiem nowe. Były prześliczne. Na niektórych widniały
skrzydła i kwiaty a na innych zamek z mojego snu. Ten kto je robił
ma ogromny talent.-pomyślałam. Przeszliśmy jeszcze kilka korytarzy
i doszliśmy do wielkich drewnianych drzwi. Miały liczne zdobienia,
ale moją uwagę przykuła para skrzydeł na samym środku. Wyglądały
jak prawdziwe. Kiedy je otwarto skrzydła rozdzieliły się.
Weszliśmy
do pokoju w którym siedziała jakaś czwórka. Dwoje
dorosłych i dzieci. Ściany pokoju były pomalowane na szary kolor.
Wszystkie meble zostały wykonane z jasnego drewna. Całość
dopełniał kryształowy żyrandol, który pasował do mebli
jak ulał. Na środku stała mała kanapa a przy niej kilka foteli.
Pośrodku znajdował się nieduży stolik zrobiony ze szkła.
Stanęłam jak wryta i zachwiałam się kiedy zobaczyłam kto jest w
tym pomieszczeniu. Na kanapie siedziała para z mojego snu. Teraz
byli kilkanaście lat starsi, ale to nadal byli oni. Natychmiast
wstali i zaczęli iść w moim kierunku. Ja gwałtownie zaczęłam
się cofać. Boże, ja śnię ! To nie może być prawdziwe !
-Nie,
to niemożliwe, niemożliwe...-mówiłam i nadal się cofałam.
-Clariesten -powiedziała
łagodnie kobieta. W jej oczach widziałam łzy wzruszenia.
-To
nie prawda, wy nie jesteście prawdziwi. To kolejny mój
pokręcony sen. Zaraz się obudzę-powiedziałam i zaczęłam się
szczypać w rękę, lecz to nic nie dawało. Zaczęły mi się trząść
kolana. To wszystko nie jest realne.
-Kochanie,
to nie jest sen.-powiedział mężczyzna z mojego snu.
-Dante,
Darcy, Ellie kim oni są? Wytłumaczcie mi wszystko. Ja nic nie
rozumiem-powiedziałam i pobiegłam w kierunku przyjaciół.
Ellie przytuliła mnie dzięki czemu nie upadłam słysząc słowa
nieznajomych.
-Clariesten,
jesteśmy twoimi biologicznymi rodzicami.-powiedziała kobieta. A
pode mną nogi się ugięły. Nie runęłam na ziemię tylko dzięki
Elizabeth. Ona przytrzymała mnie przy pomocy Dante'go i zaprowadzili
mnie do jednego z foteli i pomogli usiąść. Szok ! Jedyne co czuję
w tym momencie to szok ! Nie mogę nic powiedzieć.
-Ale....Ja
już nic nie rozumiem-powiedziałam kiedy już się otrząsnęłam.
Ręce zaczęły mi drżeć, więc przycisnęłam je do twarzy. Nie
wytrzymywałam już psychicznie. Zaledwie wczoraj dowiedziałam się,
że jestem adoptowana a dziś poznaję swoich biologicznych rodziców.
Moi przyjaciele podeszli do mnie i zaczęli uspokajać. Darcy
przytuliła mnie i otarła łzy.
-Clarie,
uspokój się. Zaraz wszystko zrozumiesz.
-Jak
mam się uspokoić ?! Zaledwie przedwczoraj dowiedziałam się, że
jestem adoptowana a dziś poznaję swoich prawdziwych rodziców
! Jak mam być spokojna !-wrzasnęłam i zakryłam dłońmi twarz.
-Clarie...
-G-gdzie
ja jestem ? Co to za miejsce? Śniłam o nim. Nawet je kojarzyłam,
ale nie wiedziałam skąd a teraz tu jestem. Jak ja się tu
dostałam?-zapytałam z twarzą w dłoniach. Nie. Ja już dłużej
nie wytrzymam. Chcę stąd wyjść, ale jeszcze bardziej pragnę
poznać prawdę.
-Znajdujesz
się w zamku Airlock. To jest twój dom, tu się urodziłaś i
wychowywałaś w dzieciństwie aż do wojny z .....-przerwała moja
matka. Jej mąż podszedł do niej i położył rękę na ramieniu
dla otuchy.
-Aneronem -powiedziałam
podnosząc głowę. Spojrzałam na swoich rodziców. Boże,
jakie to dziwne. Do tej pory byłam przekonana, że jestem córką
Amandy i George'a. A teraz dowiaduję się, że mam innych rodziców,
którzy mieszkają w jakimś zamku...
-Pamiętasz
?-zapytała kobieta zszokowanym głosem.
-Tak...miałam
sen o tym jak wysyłaliście mnie na ziemie. Jak Fairen wymazał mi
pamięć i przeniósł na ziemię.
-Clarie,
kochanie. My nie chcieliśmy tego robić, ale baliśmy się ,że coś
Ci się stanie. Aneron był wtedy nieobliczalny. Myśleliśmy, że
będzie chciał Cię zabić. Zrobiliśmy to dla twojego
dobra.-powiedziała i rzuciła mi się na szyję. A ja mocno ją
przytuliłam. Łzy napłynęły mi do oczu. To wszytko jest prawdą.
Naprawdę. Ja nie śnię. Oni są moimi rodzicami. Nie mogę
uwierzyć. Przytuliłam swoja matkę jeszcze mocnej. Po chwili
dołączył do nas mój ojciec.
-Wiem.
Zrobiliście to dla mojego dobra. Ale ja nie pamiętam nic
innego....-powiedziałam.
-Peri
musimy jej wszystko powiedzieć. Dzieci możecie nas na chwilę
zostawić samych ?-zwróciła się do moich przyjaciół.
-Oczywiście,Wasza
wysokość.-odpowiedzieli i wyszli. Zostałam sam na sam ze swoją
rodziną. Moja matka wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do
kanapy na której usiałyśmy i zaczęła mówić.
-Może
zaczniemy od tego, że powiem Ci twoje pełne imię.
-To
ja mam jakieś inne imię?
-Nawet
kilka.-powiedziała lekko się uśmiechając.
-Okey...
-Twoje
pełne imię to Clariesten Elanores Isabellin von Fallencrown.
-O
kurczę...Nie mogłam nic innego powiedzieć. Zatkało mnie !
-Ja
nazywam się Melioris a twój ojciec Perikulus von Fallencrown.
-
Zaraz, Fallencrown? Upadła korona?
-Tak,
nasz ród ma długą i niezwykłą historię, ale ją opowiemy
Ci kiedy indziej.
-Dobrze.-odpowiedziałam.
-To
jest Rafaelan i Rosalienes twoje rodzeństwo.-powiedziała wskazując
siedzącą dwójkę.
-Mów
mi po prostu Rafael-powiedział chłopak i posłał mi uśmiech. Spod
jego ciemnej czupryny zauważyłam wpatrujące się we mnie brązowe
oczy.
-Rafael?
Ja pamiętam Cię ze snu.....byłeś wtedy taki
malutki.-powiedziałam uśmiechając się do chłopaka, który
lekko się zarumienił.
-Clarie
ile pamiętasz ?-zapytał mój ojciec z troską w głosie.
Opowiedziałam
im obydwa moje sny. Słuchali uważnie i na koniec kiwnęli głową.
-Mikstura
Fairen'a musiała przestać działać. Ale coś musiało się stać
aby do tego doszło. Zazwyczaj jego eliksiry dobrze działają.
-
Miałam wypadek. Może dlatego nachodziły mnie te sny.
-Jaki
wypadek ?-zapytała moja matka z przerażeniem w głosie..
-Spadłam
ze schodów, ale nic poważnego mi się nie stało.
-O
boże,na pewno?-zaczęła gadać jak Amanda. Nic dziwnego w końcu
była moją matką.
-Spokojnie.
Byłam dwa tygodnie w szpitalu i się mną zajęli.
-
Och. Całe szczęście. Jak do tego doszło.?
Nie
miałam chęci opowiadać im o moim wypadku, ale w końcu
zdecydowałam się, że im powiem. Dopiero ich poznałam i nie
chciałam przed nimi nic ukrywać. Powiedziałam wszystko a kiedy
skończyłam moja matka zrobiła się strasznie blada. Myślałam, że
zaraz zemdleje.
-Co
się stało zrobiłaś minę jakbyś zobaczyła ducha?-zapytałam.
-Lukestian
tam był ?
-Chodzi
ci o Luke'a ? Tak był tam. O boże....-zaczęłam mówić i
nagle przypomniał mi się pożar w szkole i wszystkie wydarzenia z
tamtego dnia.
-Clarie,
co się dzieję?-spytała widząc, że mam łzy w oczach.
-Luke
on...Nie !-krzyknęłam i łzy poleciały mi po policzkach. Jak
mogłam o tym zapomnieć ? Jak?! Zakryłam twarz dłońmi i zaczęłam
łkać.
-Clarie,
co się stało ?-zapytał ojciec widząc mój ból.
-Luke,
on...mnie ...uratował...podczas pożaru,ale ...on ....-mówiłam
jednocześnie głośno płacząc.
-Spokojnie,kochanie.
Powoli powiedz nam co się wydarzyło-powiedziała i mnie przytuliła.
Streściłam
im pokrótce cały pożar zaczynając od ataku Cassandry
kończąc na uratowaniu mi życia przez Luke.
-Ja
widziałam jakieś światło. Jakiś wir. Może udało mu się
uciec-powiedziałam z nadzieją w głosie. Muszę się teraz
opanować. Później będę opłakiwać Luke'a.
-Naprawdę
nie wiem, z tego co mówisz. Było by to cudem.
-Czy
Fairen'owi udałoby się przywrócić mi pamięć?-zapytałam,
kiedy udało mi się już uspokoić.
-Zaraz
z nim porozmawiam-powiedziała nadal mnie przytulając i głaszcząc
plecy.
-Ja
chcę Was poznać i przypomnieć dzieciństwo-powiedziałam
uśmiechając się lekko w stronę rodzeństwa. Oni odwzajemnili mój
uśmiech. Widzieli, że strata Luke'a to wielki cios dla mnie.
-Skarbie,
my nadal Cię kochamy. Jesteś naszą córcią. Zrobiliśmy to
oby Cię chronić, gdyby nie ta wojna...-zaczęła mi tłumaczyć
mama.
-Wiem.
-Kiedy
skończymy rozmawiać od razu porozmawiam z Fairen'em.
-Dobrze.
Ale powiecie mi wcześniej kim wy jesteście ? W moim śnie niektórzy
mówili do ciebie “panie”?-zwróciłam się do mojego
ojca.
-Clarie,
ja jestem królem Liverseen.
-Królem,
to znaczy,ze ja jestem...
-Księżniczką-dokończyła
za mnie Roselie. Że co ?!??!?
-Naprawdę
? Taką prawdziwą księżniczką? Jedną z takich, które
noszą długie suknie,diademy i takie tam?-zapytałam
zdezorientowana.
-Tak,
ale tylko podczas różnych bali. Na co dzień chodzimy
normalnie ubrane. No może poza naszą mamą, ona bez przerwy chodzi
w sukniach.-powiedziała Rosalie. Dopiero teraz przyjrzałam się jej
dokładniej. Miała brązowe oczy i włosy podobne do moich tylko
trochę jaśniejsze.
-Rose,
coś nie podoba Ci się w moich sukniach ?-zapytała ją nasza mama.
-Nie,
ale wolę nosić wygodne spodnie i koszulę niż jedną z twoich
fikaśnych sukienek.-odpowiedziała matce.
-To
prawdziwa chłopczyca. Ubiera się i zachowuję jak facet-powiedział
do mnie szeptem Rafael.
-Tak
? Ale ja przynajmniej nie stroję się w różne dziwne stroję
i nie zachowuje jak baba jak taki jeden.
-Roselie,
wcale się tak nie zachowuję-krzyknął Rafael.
-Właśnie,
że tak! Nie widziałaś go na ostatnim balu wyglądał jak napuszony
paw.-zwróciła się do mnie.
-Rose,
przesadzasz-odkrzyknął Raf.
-A
właśnie, że nie !-nadal się kłóciła.
-Już widzę, że jesteśmy rodziną.-powiedziałam cicho śmiejąc się.
Nie mogłam się zdobyć na nic innego. Cały czas miałam przed
oczami obraz Luke'a.
-Co?-zapytali
zdezorientowani.
-Widocznie
kłócenie się mamy we krwi.-powiedziałam posyłając im
uśmiech.
-Najwidoczniej
tak.-powiedział nasz ojciec.
-Powiecie
mi jeszcze czym jest Rivenia? Luke powiedział mi o niej kiedyś
przez przypadek.
-Rivenia
to królestwo należące do Anerona.-powiedziała moja matka.
-Ale
Luke mówił, że jego ojciec...
-...jest
królem?-dokończyła za mnie Roselie.
-
Tak. Zaraz to znaczy,że Luke....-przerwałam otwierając szeroko
oczy kiedy uzmysłowiłam sobie prawdę.
-Lukestian
jest synem Anerona.-dokończył za mnie mój ojciec.
-Nie...-zdołałam
wykrztusić. Nie, nie, nie, nie ! To nie może być prawda !
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemka !
Witam !
Na samym początku chcę przerosić za wszystkie błędy !!! Rozdział pisany i poprawiany na szybko.... No, ale pomijając błędy ! Dziękuję za przeczytanie tego rozdziału ! Bardzo, ale to bardzo proszę o zostawienie komentarza. Nawet zwykłego "czytam". Oczywiście będzie mi bardzo miło gdy napiszecie mi co Wam się spodobało! Co sądzicie o postaciach? Czy jest bardzo źle czy aż tragicznie? Mam nadzieję, że się spodobało. Nie rozpisuję się już więcej...
Do następnego rozdziału, który będzie ....nie wiem kiedy xD
Wasza wkurzająco-urocza Asikeo^^
Hmm... no to od czego by tu zacząć :P
OdpowiedzUsuńPo pierwsze dziękuję za dedykacje :*
Mam nadzieję, ze jak najszybciej dodasz kolejna czesc :D
Bo ja długo czekac nie bede, bo później mi sie odechce i znów bede miec zaległości :p
A co do treści :D
Wkońcu się wyjaśniły jej sny, bo ja juz ich nie ogarniałam :P
Mega imiona ;p
Serio Luke jest synem tamtego???
Dajesz dalej szybciej.
Znów zakończyłaś w nieodpowiednim momencie no ;c
I tyle musi Ci mojego komentarza wystarczyć. Masz za kare ze w złym momencie przerwałąs no :P
Czytam :P
OdpowiedzUsuńNie no, napiszę coś więcej xD :* Oczywiście, dziękuję za kolejną "piękną" dedykację :*
Więc...od czego by tu zacząć...ach tak ;P
JAK MOGŁAŚ ZNOWU TAK SKOŃCZYĆ ROZDZIAŁ?!?! NIE ZGADZAM SIĘ!!!
Pożałujesz tego. Zobaczysz. A teraz, hmmm.... dużo się tu działo, zacznę więc może od samego początku.
Piękna fotka, piękna komnata, w ogóle wszystko piękne. Nie wiedziałam, że Clarie ma rodzeństwo, ale... widać wszystko jest tu możliwe.
Nie ogarniam, czemu napisałaś mnich, zamiast pielgrzym. Natychmiast to popraw!!!
Wreszcie dowiedziałam się, że Luke jest synem Anerona. Szok trochę, ale... nawet mi to pasuje. Księżniczka Clariesten i Książe Lukestian...zaraz....moment...myślę...Lukristian xD Ależ jestem dzisiaj kreatywna xD
Więc...nie stać mnie niestety na dłuższy komentarz, więc już kończę. Kocham twoje rozdziały, zawsze są WIELKIE emocje pry czytaniu i dlatego to lubię.
Pozdrawiam, Twój Pielgrzymek :*
Czytam :P
OdpowiedzUsuńI jak mogłaś tak skończyć ten rozdział
I kill you ;P
I super że tyle się działo
Czekam nn
Pozdrawiam
Aqua
http://aquasenshi.blogspot.com/2014/05/rozdzia-14.html
Zapraszam na 14
Dzięki za dedykację :>
OdpowiedzUsuńFajno, fajno, wreszcie coś się dzieje :P
"Clariesten Elanores Isabellin von Fallencrown" - dowaliłaś D:
No i Lukestian fajne imię XD
No ale kurde, skończyłaś w takim momencie... :< smuteg
No i troszku krótkie, ale za to zajebiste :3
Czekam na więcej, jestem ciekawa co będzie się teraz działo ;o
Boże, żeby skończyć w takim momencie ! Luke ? Synem Anerona ? Umarłam ! No jak tak można, przecież on jest cudowny ! Clariesten Elanores Isabellin von Fallencrown - Zarabiste imię... No i jeszcze Lukestain... haha :) Świetnie to wszystko opisałaś, bardzo mi się podobało... Ale kurde co z Lukiem ? Żyje czy nie ? Co się z nim stało ? I dlaczego miał zabrać Claire do Riveni ? To się nie mieści we łbie xD Genialnie :D
OdpowiedzUsuńnoo, ciekawie, ciekawie :D
OdpowiedzUsuńi wcale nie jest "bardzo źle ani tragicznie" :D it's good! hehe :D
rozdział XIII - lubię to! ;*