Ten rozdział dedykuję mojej Wiki* ! Dzięki, niej ten rozdział jest taki... sami stwierdzicie :D
*Bardzo dziękuję za te wszystkie nasze głupawki i fazy na skajpie !<3 No i oczywiście PIELGRZYM FOREVER <3 !!!
Lekcję
skończyły się bardzo szybko. Prawie nie zauważyłam kiedy. Gdyby
nie Dante, który wyciągnął mnie z moich rozmyślań nadal
siedziałabym w ławce i bazgroliła coś na końcu zeszytu. Byłam
zachwycona, bo udało mi się jakoś przeżyć matematykę nie
dostając ani jednej jedynki a to graniczyło z cudem w moim
przypadku. Gdy zadzwonił dzwonek kończący szóstą lekcję
byłam cała nabuzowana. Nie mogłam się doczekać spotkania z
Luke'em. Chciałam jak najszybciej znaleźć się na dole, ale
najpierw musiałam zejść po schodach. Chwyciłam się barierki i
powoli udało mi się dotrzeć na sam dół. Ufff-odetchnęłam
z ulgą stojąc już na parterze. Cały czas miałam przed oczami
zdarzenie, które miało tu ostatnio miejsce. Aż dostałam
dreszczy na samą myśl o tym wspomnieniu. Ale starałam się o tym
więcej nie myśleć. Poprawiłam torbę na ramieniu i ruszyłam do
wyjścia. On już tam stał, tyłem do mnie. Postanowiłam go
przestraszyć. Tak, wiem jestem okrutna i ... dziecinna. Kiedy byłam
dosłownie dwa kroki od niego niespodziewanie się odwrócił a
ja wpadłam na niego.
-No
nie, myślałam, że mi się uda-powiedziałam rozczarowana swoim
niepowodzeniem.
-Prawie
ci się udało, ale trochę za głośno oddychasz. Usłyszałem cię
już dawno-powiedział a jego kąciki ust lekko drgnęły.
-Naprawdę?-zapytałam
zaskoczona wciągając głośno powietrze.
-Nie,
żartowałem. Słyszałem Cię już kiedy wychodziłaś ze szkoły.
Stawiasz bardzo głośne kroki-powiedział i tym razem uśmiechnął
się w ten słodki sposób.
-Aha,
jasne.-powiedziałam naburmuszona.
-Chcesz
się kłócić czy pójdziemy coś zjeść ?-zapytał
nadal się uśmiechając.
-Masz
szczęście,że jestem bardzo głodna inaczej mogłabym się z tobą
kłócić przez resztę dnia.
-Hmm
dobrze wiedzieć-odpowiedział i ruszył przed siebie. A ja za nim.
-Na
co masz ochotę? Ja stawiam-zapytał kiedy staliśmy obok budki z
jedzeniem.
-Hmm...ciężki
wybór-powiedziałam zamyślona.
-Poproszę
dwie zapiekanki z surówką i dwa soki owocowe-powiedział do
sprzedawcy.
-Ej,
ale ja jeszcze wybieram.-powiedziałam z urazą w głosie.
-Gdybym
pozwolił Ci dalej wybierać stalibyśmy by tam jeszcze dobre kilka
godzin-powiedział.
-Ale...,
no może i masz rację czasem trudno mi się zdecydować.
-Zobaczysz
będzie ci smakować.
-Skąd
ta pewność?-zapytałam wątpiącym głosem.
-Bo
te zapiekanki są pyszne. Przekonasz się-powiedział uśmiechając
się lekko.
Podobał
mi się ten uśmiech. Wolałam kiedy Luke się uśmiecha niż chodzi
cały czas z tą swoją tajemniczą miną. Po kilku minutach nasze
zamówienie było gotowe. Chciałam zapłacić za swoją
zapiekankę, ale Luke powiedział, że skoro on mnie zaprosił to on
płaci. Pokłóciłam się z nim chwilę, że jestem duża i
umiem sama za siebie zapłacić, ale on nie dawał za wygraną.
Trafił swój na swego, więc w końcu odpuściłam. Poszliśmy
usiąść na jednej z wolnych ławek, które stały wzdłuż
chodnika. W parku nie było dużo ludzi. Zauważyłam tylko kilku
właścicieli psów, którzy przyszli na spacer ze swoimi
pupilami oraz parę osób ze szkoły. Zapiekanka rzeczywiście
okazała się smaczna. Pochłonęłam ją w ciągu minuty. No i jak
to zwykle ja przy okazji cała umazałam się ketchupem i majonezem.
Wzięłam
chusteczkę i wytarłam twarz. Niespodziewanie Luke wziął ją z
moich rąk i wytarł mi czubek nosa.
-Dzięki-powiedziałam
uśmiechając się do niego.
-Proszę
bardzo.-powiedział odwzajemniając mój uśmiech.
-To
co teraz robimy ?-zapytałam zawstydzona.
-Może
się przejdziemy i porozmawiamy ?
-Jasne-powiedziałam
i wstaliśmy. Ruszyliśmy chodnikiem który wił się dookoła
parku. Bardzo lubiłam tu przychodzić. Wtedy mogłam w spokoju
pomyśleć i odprężyć się. Niestety ostatnio bardzo rzadko
odwiedzałam to miejsce. Pamiętam jak w dzieciństwie przychodziłam
tu codziennie z tatą i Thomasem. Graliśmy w piłkę, w chowanego
oraz urządzaliśmy sobie pikniki. Wtedy również mama z nami
przychodziła i spędzaliśmy wspólnie czas.
-Dokończymy
przesłuchanie które zaczęłaś? Tylko tym razem ja zadaję
pytania. Co ty na to?.
-Dobra.
Co chcesz wiedzieć?
-Chcę
trochę Cię poznać. Co lubisz robić w wolnym czasie?
-Kocham
czytać książki. A najbardziej fantasty, które zawierają
wątek miłosny.-odpowiedziałam uśmiechając się.
-Naprawdę?
-Tak,
przeczytałam już tyle książek, że nie pamiętam ile ich było.
-Dobra,
następne pytanie. Jaki jest twój ulubiony kolor ?
-Lubię
wszystkie kolory, ale najbardziej niebieski.
-Hmmm...jakiej
muzyki słuchasz ?
-Rocka.
Normalnie nie wytrzymam jeśli chociaż raz na tydzień nie posłucham
jakiegoś dobrego kawałka.
-Które
zespoły najbardziej lubisz ?
-Lubię...Skilleta,
Hurts'a,Triviuma, Linkin Parka, Avantasie. O boże, za długo by
wymieniać.
-Twój
ulubiony kwiat?
-Róża.
-A
co najbardziej lubisz jeść ?
-Czekoladę-powiedziałam
śmiejąc się.
-Hmmm
o co by Cię jeszcze tu spytać?
-Na
pewno coś wymyślisz.
-Piszesz
pamiętnik?
-Nie.
-Jaki
przedmiot w szkole najbardziej lubisz?
-Historię.
Ona najłatwiej wchodzi mi do głowy.
-Ok,obcasy
czy trampki?
-Zależy
kiedy. Ale bardziej wolę trampki.
-Blond
czy czerń?
-Czerń.
-Brąz
czy błękit?
-Błękit.
A po co chcesz to wiedzieć?
-Byłem
ciekawy kogo bardziej wolisz brunetów z niebieskimi oczami
czy blondynów z brązowymi.
-Spoko.
Zaczekaj co?!
-To
co właśnie powiedziałem.
-Ale
do czego Ci to było potrzebne?
-Do
niczego. Byłem tylko ciekawy.
-Jasne.
-Uwaga
ostatnie i to bardzo ważne pytanie-powiedział to bardzo poważnym
tonem.
-Dawaj
śmiało. Byłam bardzo ciekawa o co spyta. Może czy jestem dziewicą
albo o coś bardziej zboczonego. W końcu to chłopak.
-Okey.
Czy po tej rozmowie możesz stwierdzić czy mnie lubisz ?
-No
i niby to pytanie jest takie bardzo ważne? Już wolałam to dotyczące
brunetów i blondynów.-odparłam oddychając w duchu z
ulgą. Bałam się, że to będzie pytanie z innej kategorii.
-Jaka
jest odpowiedź?
-Hmmm...po
dogłębnej analizie twojego zachowania dzisiaj i podczas
wcześniejszych dni mogę stwierdzić, że...-zrobiłam krótką
przerwę aby go trochę potrzymać w napięciu.
-Pomogę
ci, możesz stwierdzić, że ?
-A
o czym my mówiliśmy ?-zapytałam śmiejąc się.
-Ach.-powiedział
Luke i zwiesił ramiona.
-Dobra,
nie będę cię już dłużej trzymać w niepewności. Po dogłębnej
ana...
-Pomijając
ten fragment, proszę.
-Mogę
stwierdzić, że bardzo cię lubię, chociaż znamy się niecały
miesiąc. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie jakby wcześniej się
gdzieś poznaliśmy, lecz nie pamiętam gdzie. Co nie zmienia faktu,
że jesteś miły i masz poczucie humoru, które bardzo
głęboko w sobie chowasz.
-Wow,
nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. Ale dzięki tej rozmowie w
końcu udało mi się o tobie trochę dowiedzieć. Nie jesteś
pokręcona jak wcześniej mówiłaś. Jesteś normalną
nastolatką słuchającą rocka i lubiącą zjeść masę czekolady.
-Jestem
i to bardzo w tej kwestii nie wolno się ze mną kłócić. A
co do rocka i czekolady to się zgadza.
-Ja
sądzę, że jesteś wyjątkowa. Nie poznałem jeszcze takiej
niezwykłej dziewczyny jak ty.-powiedział i zatrzymał się
jednocześnie biorąc mnie za rękę.
-Jakiej?
Uzależnionej od czekolady ?-zapytałam
-Wyjątkowej.
-Och.-powiedziałam
i zarumieniłam się.
-Nawet
nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo wyjątkowa jesteś-powiedział
patrząc mi prosto w oczy. Nie wiem dlaczego, ale dostałam wrażenia
jakby to zdanie miało dwa znaczenia.
-Przesadzasz-powiedziałam
rumieniąc się jeszcze bardziej.
-Nie
sądzę-stwierdził i pochylił się nade mną.
-Ale...-chciałam
coś powiedzieć, ale odebrało mi mowę. Twarz Luke'a była tylko
kilka centymetrów od mojej. Czułam jego oddech na swoim
policzku i zapach jego perfum. Och, uwielbiałam ten zapach !
Połączenie morza i limonki.
-Jesteś
dziewczyną moich snów i marzeń-powiedział i delikatnie mnie
pocałował. Odwzajemniłam pocałunek jednocześnie kładąc mu rękę
na piersi aby się o niego oprzeć, ponieważ moje nogi zaczęły mi
odmawiać posłuszeństwa. Jego usta były miękkie i ciepłe. Tak
jak sobie wyobrażałam. Staliśmy jeszcze przez chwilę złączeni
tym niezwykłym pocałunkiem. Potem on odchylił się lekko i
spojrzał mi prosto w oczy uśmiechając się lekko. Chwilę zajęło
mi dojście do siebie, lecz gdy odzyskałam kontrolę nad swoimi
rucham odwzajemniłam uśmiech.
-Raczej
koszmarów.-odpowiedziałam a on zaczął się śmiać.
-Będziesz
się ze mną teraz kłócić ?
-Na
kłótnie z tobą zawszę znajdę czas.
-Dobrze
wiedzieć.-powiedział i ruszyliśmy dalej.
-Luke,
dlaczego mam wrażenie jakby wcześniej się już znaliśmy?
-Hmm,
może znaliśmy się w przeszłym życiu?
-Wiesz
ostatnio wszystko jest dla mnie możliwe.
-Dlaczego?-zapytał
i wziął mnie za rękę.
-Nie
wiem, ale większość rzeczy nagle zrobiła się strasznie porąbana.
Najpierw ten wypadek a później te sny. Cały czas mnie to
dręczy. Chyba zaczynam wariować.
-Nie
prawda, po prostu ostatnio dużo przeszłaś. Nowa szkoła, znajomi i
ten wypadek. Niedługo wszystko do normy, zobaczysz.
Nie
wiedziałam co odpowiedzieć. W głębi duszy czułam, że to prawda.
Jednak moja intuicja nie dawała mi spokoju.
-Odprowadzisz
mnie do domu? Zrobiło się trochę późno a ja muszę jeszcze
uzupełnić zaległą pracę domową-zapytałam kiedy zaczęliśmy
robić następne okrążenie dookoła parku. Może Luke ma rację. Te
wszystkie sny mogły się pojawić przez ten wypadek, ale to uczucie,
że znam jego i moich nowych przyjaciół było naprawdę
dziwne.
-Jasne,
mogę ci nawet w tym pomóc jeśli byś chciała.
-Naprawdę?Jesteś
kochany.
-Nie
zaprzeczę
-Hahaha,
no i bardzo skromny
-Oczywiście.
-No
i ...-nie zdążyłam dokończyć a on znowu mnie pocałował.
-Okey,
to dobry sposób aby mnie zamknąć.
-Też
tak sądzę.
Dojście
do mojego domu zajęło nam niecałe piętnaście minut. Po drodze
znów zaczęliśmy rozmawiać. Naprawdę zaczęłam czuć coś
do Luke a do tego te pocałunki... On chyba też coś do mnie czuję.
W
moim domu zaczęliśmy odrabiać zadania z matmy. Wytłumaczył mi
wszystko czego nie rozumiałam. Był wspaniałym nauczycielem. Kiedy
skończyliśmy dochodziła dwudziesta. Luke zaczął się zbierać a
ja patrzyłam jak chowa rzeczy do plecaka. Było mi smutno, że już
musi odejść.
-Hej,
co się stało?-zapytał widząc moją minę.
-Szkoda,
że musisz już iść.
-Mogę
przyjść jutro jeżeli byś chciała.
-Pewnie,
może obejrzymy jakiś film?
-To
jesteśmy umówieni. Odprowadzisz mnie do drzwi?
-Jasne.
Kiedy
staliśmy już przy wyjściu. Luke podszedł do mnie i dał buziaka w
policzek. A ja cała oblałam się rumieńcem.
-Do
jutra-powiedział i zniknął za drzwiami. Stałam tam jeszcze dobre
kilka minut przyciskając dłoń do policzka w, który
pocałował mnie Luke. W końcu kiedy się otrząsnęłam poszłam do
kuchni żeby się czegoś napić, ponieważ od tego wszystkiego aż
zaschło mi w ustach. No i poza tym musiałam czymś zająć myśli.
Nalałam sobie soku do szklanki i zaczęłam się do niej szczerzyć
jak głupia.
Nagle
usłyszałam głos mamy.
-Clarie,
możemy porozmawiać?-zapytała poważnym, ale jednocześnie
troskliwym głosem.
-Oczywiście.
Coś się stało ?
-Chcielibyśmy
Ci powiedzieć coś bardzo ważnego.-powiedziała mama dziwnym
głosem. Zaczęłam się martwić, że stało się coś złego. A do
tego nigdzie nie widziałam Thomasa.
Poszłam
za mamą do salonu gdzie już siedział tata .Oboje mieli dziwne miny
i byli strasznie spięci.
-Gdzie
jest Thomas? Coś mu się stało ?
-Nie,
jest u kolegi. Chcieliśmy porozmawiać z tobą na osobności.
Oho,
coś się święci-pomyślałam. Co ja znowu zrobiłam ?
-Spoko,
o czym?
-Clarie....-zaczęła
mama, ale nie powiedziała nic więcej jakby nie mogła się zdobyć
aby to wymówić.
-Mamo?
Tato? Co jest?-zapytałam z coraz większym niepokojem.
-Kochanie,
ty nie jesteś naszą biologiczną córką. Adoptowaliśmy Cię
kiedy miałaś pięć lat-powiedziała rozpaczliwym głosem moja
mama, chociaż może już nie powinnam jej tak nazywać.
-Co?
Ale? Nie, to nie może być prawda-powiedziałam przerażona. Jak to
nie są moim rodzicami? Może i nie jestem do nich podobna, ale to
nic nie znaczy ! Znam wiele osób które nie są podobne
do swoich rodziców. Moja "mama" jest brunetką o
niebieskich oczach a "tata" brunetem o zielonych oczach,
ale... Chyba pierwszy raz w swoim życiu nie wiedziałam co
powiedzieć. Totalnie mnie zamurowało.
-Nie,
to niemożliwe. To nieprawda.-krzyknęłam.
-Nie
chcieliśmy tego przed tobą dłużej ukrywać-powiedział George.
-Nie
mogę w to uwierzyć. Nie rozumiem. Nic nie rozumiem.-powiedziałam
trzymając się za głowę.
-Kochanie,
usiądź wszystko Ci wyjaśnimy.-powiedziała Amanda łamiącym się
głosem.
-Nic
nie rozumiem-powiedziałam. Całe moje życie legło właśnie w
gruzach. Zdałam sobie sprawę ,że byłam okłamywana od samego
początku. Nie miałam siły stać, więc usiadłam na jednym z
foteli. Wtedy Amanda opowiedziała mi całą historię. Powiedziała,
że zanim mnie adoptowali straciła dziecko w wypadku w, którym
sama prawie nie zginęła. Ocalała cudem, lecz dziecka nie dało się
już uratować. Zbolałym głosem opowiedziała też jak lekarze
powiedzieli jej, że nie będzie mogła mieć już dzieci. Potem
George opowiedział o ośrodku adopcyjnym i o swoim starszym
przyjacielu, dzięki któremu mnie adoptowali. A jeszcze
później o pojawieniu się Thomasa, które było dla
nich cudem.
Siedziałam
i słuchałam nie wiedząc co mam powiedzieć. Wszystko straciło dla
mnie sens. Powoli wstałam i bez słowa ruszyłam do swojego pokoju.
-Claire...-zaczęła
mówić Amanda, lecz ja nie słuchałam jej.
Zamknęłam
drzwi na klucz i runęłam na łóżko. Zaczęłam płakać,
nie mogłam powstrzymać swoich łez. Wylewały się ze mnie
strumieniami. Straciłam poczucie czasu. Mogło minąć kilka minut
lub godzin. Nic mnie już nie obchodziło. Nagle usłyszałam ciche
pukanie w szybę. Przez chwilę nie zwracałam na to uwagi, lecz po
minucie zaczęło mnie to denerwować i wstałam żeby sprawdzić co
wydaję ten denerwujący odgłos. Wyglądałam paskudnie łzy
rozmazały tusz do rzęs a moje włosy były w okropnym nieładzie,
lecz ja nie zwracałam na to uwagi. Podeszłam do okna i zobaczyłam
w nim Luke. Przez chwilę byłam zaskoczona, ale potem rozpacz
wróciła.
Wpuściłam
go natychmiast a on zapytał co się stało.
-Clarie,co
jest? Wyglądasz strasznie.
-Dzięki.
Co ty tu robisz ?-zapytałam oschle.
-Zapomniałem
zabrać od ciebie jednej z książek, ale to nieważne co się stało?
-Ja....-zaczęłam,
lecz nie dałam rady skończyć. Łzy popłynęły mi po policzkach.
On szybko mnie przytulił i zaczął głaskać po plecach. Staliśmy
tak aż mój płacz zamienił się w szloch. Luke zaprowadził
mnie powoli do mojego łóżka, usiadł i posadził mnie na
swoich kolanach. Nie przestawał mnie przytulać przez cały ten
czas.
-Spokojnie,
opowiedz mi wszystko.
-Luke...oni
nie są moimi prawdziwymi rodzicami, rozumiesz ?Całe życie mnie
okłamywali-powiedziałam głośno szlochając. Nie mogłam się
opanować. Wypłakałam już wszystkie łzy, więc pozostał mi tylko
szloch. Mocniej przytuliłam się do niego. Pozwolił mi wypłakać
się na swoim ramieniu. Był dla mnie teraz jedyną prawdziwą rzeczą
w moim życiu.
Kiedy
opowiedziałam mu całą historię nic nie powiedział tylko mocniej
mnie przytulił i pocałował w czoło. Byłam mu wdzięczna, że nie
zadawał pytań.
-Nie
mogę uwierzyć. Całe moje życie było jednym wielkim kłamstwem.
-Nie
powiedzieli Ci, bo nie chcieli zadawać Ci bólu. Pokochali Cię
jak swoje własne dziecko a ty pokochałaś ich. Nie chcieli burzyć
twojego świata.-powiedział spokojnie.
-Jednak
to zrobili. Luke, ja nie wiem co mam teraz robić.
-Spokojnie
razem coś wymyślimy. Na razie o tym nie myśl-powiedział i lekko
mnie pocałował.
-Dziękuję,
że tu jesteś.-powiedziałam.
-To
nic takiego.
-Wcale
nie. Pozwoliłeś mi się wyżalić, potrzebowałam tego.
-Zawsze
do usług-powiedział uśmiechając się .
-Jestem
strasznie zmęczona.
-Nie
dziwię ci się. Strasznie dużo dziś przeszłaś.
-Prawda.
Kto by pomyślał, że ten dzień z cudownego może stać się taki
okropny?
-Był
cudowny?-zapytał z błyskiem w oku.
-Kiedy
byliśmy razem w parku, tak. A później zrobiło się już
trochę mniej kolorowo. Nadal nie mogę w to uwierzyć.
-Będzie
dobrze-powiedział.
-Mam
nadzieję.
Ześlizgnęłam
się z jego kolan i położyłam się na łóżku strasznie
zmęczona. A on wziął moją kołdrę i przykrył mnie nią. Później
pocałował mnie w czoło i zaczął kierować się w stronę
balkonu. Wtedy nagle coś mnie zintrygowało. Jakim cudem on dostał
się na mój balkon?-pomyślałam.
-Luke,
jak Ci się udało wejść na mój balkon?-zapytałam podnosząc
się na jednym łokciu.
-Mam
swoje sposoby. Dobranoc-powiedział a ja zauważyłam czerwono biały
błysk w jego oczach. Za chwilę już go nie było ani w moim pokoju
ani na balkonie. Szybko wstałam z łóżka, lecz nic nie
zauważyłam. Kiedy chciałam już wrócić do pokoju daleko
zauważyłam jakiś duży cień ze skrzydłami. Boże, mam już
zwidy. Zamknęłam drzwi i się o nie oparłam. Za dużo emocji jak
na jeden dzień-pomyślałam i wróciłam do swojego łóżka
od razu zasypiając. Śniła mi się ta kobieta, która jest
bardzo do mnie podobna i jej mąż. Ludzie, dlaczego moje życie
musi być tak bardzo porąbane. Ile ja bym dała za jeden spokojny
dzień z przyjaciółmi i jedną noc bez tych wszystkich
dziwnych snów. Chyba wszystko... No i gdyby dzisiejszy dzień
okazał jednym z tych moich bardzo porąbanych snów.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka :D
Właśnie pojawił się nowy rozdział...( tak wiem moja spostrzegawczość jest niezwykła xD)
Ale pomijając mój geniusz... Jestem bardzo ciekawa co o nim sądzicie !
Od razu przepraszam za mnóstwo błędów !!!
Okey, jeśli zmarnowaliście swój czas czytając ten rozdział mam nadzieję, że zostawicie po sobie jakiś ślad. Bardzo proszę o komentarze <3 !
No ten tego to już chyba koniec... do następnego razu.
A i jeszcze napiszcie czy podoba Wam się rozwój akcji. Teraz będzie się bardzo duuużo działo !( TAk tylko ostrzegam xD)
Bajo :*
Asikeo^^
Hejka :D
Właśnie pojawił się nowy rozdział...( tak wiem moja spostrzegawczość jest niezwykła xD)
Ale pomijając mój geniusz... Jestem bardzo ciekawa co o nim sądzicie !
Od razu przepraszam za mnóstwo błędów !!!
Okey, jeśli zmarnowaliście swój czas czytając ten rozdział mam nadzieję, że zostawicie po sobie jakiś ślad. Bardzo proszę o komentarze <3 !
No ten tego to już chyba koniec... do następnego razu.
A i jeszcze napiszcie czy podoba Wam się rozwój akcji. Teraz będzie się bardzo duuużo działo !( TAk tylko ostrzegam xD)
Bajo :*
Asikeo^^
Jej Aśśśś świetne! Ale szok! Nie spodziewałam się tak dobrego opowiadania! :)
OdpowiedzUsuńGratuluję :*
Martyśka.
Moja kochana Asikeo!
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację, kolejną <3 Pielgrzym na zawsze pozostanie w mojej pamięci, razem z głupawkami na skajpie i dzisiejszym przwyoływaniem weny :P
A co do rozdziału...oczywiście świetny, jak poprzednie, ale mam kilka uwag. Może najpierw te niepozytywne:
1. Co do brunetów o błękitnych oczach i blondynów o brązowych, moim zdaniem, bardziej pasuje na odwrót, żeby blondyni mięli niebieskie oczy. Ale tak też jest spoko :)
2. Znalazłam kilka błędów, ale to nic. Ja sama robię ich duużo więcej od Ciebie.
A teraz pozytywy!!!
1. Schodofobia - choroba, szczególnie rozwinięta u Clarie Davies, polegająca głównie na lęku przed schodami w pewnym miejscu w szkole. <33
2. Luke<3Luke<3Luke<3. Mam fazęę na Luke<3 Claruke, Lukrie, Claluke, Lukclar... czyli Clarie+Luke<3(trochę za dużo serduszek)
3. Słodkooo... spacerek w parku, czułe zachowanie Luke'a, gdy wytarł jej nos chusteczką, ideał. Chyba każda dziewczyna chciałaby mieć takiego faceta u swojego boku. Clarie to szczęściara. *.*
4. I to mnie rozwaliło:" -Dawaj śmiało. Byłam bardzo ciekawa o co spyta. Może czy jestem dziewicą albo o coś bardziej zboczonego. W końcu to chłopak." Nigdy więcej nie waż się napisać, albo powiedzieć, ze jestem bardziej zboczona od ciebie!!! To ty masz takie myśli, a nie ja!!!!
I na tym piękne się skończyło, teraz sam smutegg ;_;
Bożeee, jak oni mogli jej powiedzieć, że została zaadoptowana, tak bez żadnego uprzedzenia, widząc, że jest taka szczęśliwa...
Zapewne są bardziej przyzwoici i mniej ordynarni niż rodzice Annie z mojej książki, ale... no nie wiem...
Co jeszcze... a, tak!!
Skrzydła na niebie. Że to niby Luke'a... ;3 Lofff<33333333333
"Pomijając twój geniusz" rozdział zaskakujący, czekam na kolejne, byle szybko.
Tusiulka.
PS. Liczę na rewanż pod moim nowym rozdziałem, który pojawi się wkrótce :*
Miodzio :p Jak zwykle czekam na więcej, a zwłaszcza na to obiecane 'dużo się będzie działo' xd
OdpowiedzUsuńJejku! Wchodząc na tego bloga nie spodziewałam się tak dobrego opowiadania! :o A tu jednak zaskoczenie, bo jest świetne! Czekam na więcej! :3 i zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńhttp://malinoweciastko16.blogspot.com/
Świetne!! <3 Kiedy next??
OdpowiedzUsuńHmm... od czego tu by zaczac xD
OdpowiedzUsuńW skrócie powiem, ze jest po prostu zaje... zaje... zajebisteee xD
A rozwijając swoją wypowiedź xD
Od razu przeczuwałam, że Clarie i Luke coś tego, tzn. jakaś chemia miedzy nimi xD
Arrr *_* jakie to romantiko :P hehe
Też chce takiego chłopaka jak Luke xD
Ale no serio jest adoptowana?
Boszz.... nie wiem co aj bym czuła gdybym sie coś takiego dowiedziała -.-
Jeszcze musieli jej to powiedziec w dzien kiedy była naprawdę szczęściwa -.-
niezłe wyczucie czasu -.-
Ale no ogólnie opowiadanie jest genialne xD
Rzeczywiście dużo się tu dzieje, a z tymi rodzicami to się w ogóle nie spodziewałam...Każdy twój rozdział jest coraz lepszy :)
OdpowiedzUsuńLuke jest cudowny bez 2 zdań... ta chemia pomiędzy nim i Claire, uwielbiam sposób w jaki się droczą i w ogóle sa tacy uroczy. Jeden z najromantycznejszych rozdziałów.... moim zdaniem zepsuty. :/ Nie powiem, żeby pomysł z adopcją nie był dobry i szczerze spodziewałam się tego, ale zamysł aby zderzyć tak cudowne popołudne z taką prawdą nie wypadło dobrze. Zresztą... czemu nagle po tylu latach "rozdzice" Claire tak po prostu nie wytrzymują ? No i ten przekaz... w taki oktrutny sposób.. ? Powinni jej raczej powiedzieć to na spokojnie, przygotować ją do tego skoro już musieli jej powiedzieć. Cóż, ogólnie całkiem dobrze, historia się rozkręca, dużo się dzieje... Wciąż jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńClarie i Luke <3
OdpowiedzUsuńtak.. akcja się rozkręca.. ;P
rozdział XI - lubię to! ;D :*