sobota, 3 maja 2014

Rozdział X!




Ten rozdział dedykuję mojej Wiki* ! Dzięki, niej ten rozdział jest taki... sami stwierdzicie :D
*Bardzo dziękuję za te wszystkie nasze głupawki i fazy na skajpie !<3 No i oczywiście PIELGRZYM FOREVER <3 !!!




http://i.pinger.pl/pgr367/740153330018690f4eff1a06/7343e4a2bb4cbd6631b4154.jpeg  
Lekcję skończyły się bardzo szybko. Prawie nie zauważyłam kiedy. Gdyby nie Dante, który wyciągnął mnie z moich rozmyślań nadal siedziałabym w ławce i bazgroliła coś na końcu zeszytu. Byłam zachwycona, bo udało mi się jakoś przeżyć matematykę nie dostając ani jednej jedynki a to graniczyło z cudem w moim przypadku. Gdy zadzwonił dzwonek kończący szóstą lekcję byłam cała nabuzowana. Nie mogłam się doczekać spotkania z Luke'em. Chciałam jak najszybciej znaleźć się na dole, ale najpierw musiałam zejść po schodach. Chwyciłam się barierki i powoli udało mi się dotrzeć na sam dół. Ufff-odetchnęłam z ulgą stojąc już na parterze. Cały czas miałam przed oczami zdarzenie, które miało tu ostatnio miejsce. Aż dostałam dreszczy na samą myśl o tym wspomnieniu. Ale starałam się o tym więcej nie myśleć. Poprawiłam torbę na ramieniu i ruszyłam do wyjścia. On już tam stał, tyłem do mnie. Postanowiłam go przestraszyć. Tak, wiem jestem okrutna i ... dziecinna. Kiedy byłam dosłownie dwa kroki od niego niespodziewanie się odwrócił a ja wpadłam na niego.

-No nie, myślałam, że mi się uda-powiedziałam rozczarowana swoim niepowodzeniem.

-Prawie ci się udało, ale trochę za głośno oddychasz. Usłyszałem cię już dawno-powiedział a jego kąciki ust lekko drgnęły.

-Naprawdę?-zapytałam zaskoczona wciągając głośno powietrze.

-Nie, żartowałem. Słyszałem Cię już kiedy wychodziłaś ze szkoły. Stawiasz bardzo głośne kroki-powiedział i tym razem uśmiechnął się w ten słodki sposób.

-Aha, jasne.-powiedziałam naburmuszona.

-Chcesz się kłócić czy pójdziemy coś zjeść ?-zapytał nadal się uśmiechając.

-Masz szczęście,że jestem bardzo głodna inaczej mogłabym się z tobą kłócić przez resztę dnia.

-Hmm dobrze wiedzieć-odpowiedział i ruszył przed siebie. A ja za nim.

-Na co masz ochotę? Ja stawiam-zapytał kiedy staliśmy obok budki z jedzeniem.

-Hmm...ciężki wybór-powiedziałam zamyślona.

-Poproszę dwie zapiekanki z surówką i dwa soki owocowe-powiedział do sprzedawcy.

-Ej, ale ja jeszcze wybieram.-powiedziałam z urazą w głosie.

-Gdybym pozwolił Ci dalej wybierać stalibyśmy by tam jeszcze dobre kilka godzin-powiedział.

-Ale..., no może i masz rację czasem trudno mi się zdecydować.

-Zobaczysz będzie ci smakować.

-Skąd ta pewność?-zapytałam wątpiącym głosem.

-Bo te zapiekanki są pyszne. Przekonasz się-powiedział uśmiechając się lekko.

Podobał mi się ten uśmiech. Wolałam kiedy Luke się uśmiecha niż chodzi cały czas z tą swoją tajemniczą miną. Po kilku minutach nasze zamówienie było gotowe. Chciałam zapłacić za swoją zapiekankę, ale Luke powiedział, że skoro on mnie zaprosił to on płaci. Pokłóciłam się z nim chwilę, że jestem duża i umiem sama za siebie zapłacić, ale on nie dawał za wygraną. Trafił swój na swego, więc w końcu odpuściłam. Poszliśmy usiąść na jednej z wolnych ławek, które stały wzdłuż chodnika. W parku nie było dużo ludzi. Zauważyłam tylko kilku właścicieli psów, którzy przyszli na spacer ze swoimi pupilami oraz parę osób ze szkoły. Zapiekanka rzeczywiście okazała się smaczna. Pochłonęłam ją w ciągu minuty. No i jak to zwykle ja przy okazji cała umazałam się ketchupem i majonezem.

Wzięłam chusteczkę i wytarłam twarz. Niespodziewanie Luke wziął ją z moich rąk i wytarł mi czubek nosa.

-Dzięki-powiedziałam uśmiechając się do niego.

-Proszę bardzo.-powiedział odwzajemniając mój uśmiech.

-To co teraz robimy ?-zapytałam zawstydzona.

-Może się przejdziemy i porozmawiamy ?

-Jasne-powiedziałam i wstaliśmy. Ruszyliśmy chodnikiem który wił się dookoła parku. Bardzo lubiłam tu przychodzić. Wtedy mogłam w spokoju pomyśleć i odprężyć się. Niestety ostatnio bardzo rzadko odwiedzałam to miejsce. Pamiętam jak w dzieciństwie przychodziłam tu codziennie z tatą i Thomasem. Graliśmy w piłkę, w chowanego oraz urządzaliśmy sobie pikniki. Wtedy również mama z nami przychodziła i spędzaliśmy wspólnie czas.

-Dokończymy przesłuchanie które zaczęłaś? Tylko tym razem ja zadaję pytania. Co ty na to?.

-Dobra. Co chcesz wiedzieć?

-Chcę trochę Cię poznać. Co lubisz robić w wolnym czasie?

-Kocham czytać książki. A najbardziej fantasty, które zawierają wątek miłosny.-odpowiedziałam uśmiechając się.

-Naprawdę?

-Tak, przeczytałam już tyle książek, że nie pamiętam ile ich było.

-Dobra, następne pytanie. Jaki jest twój ulubiony kolor ?

-Lubię wszystkie kolory, ale najbardziej niebieski.

-Hmmm...jakiej muzyki słuchasz ?

-Rocka. Normalnie nie wytrzymam jeśli chociaż raz na tydzień nie posłucham jakiegoś dobrego kawałka.

-Które zespoły najbardziej lubisz ?

-Lubię...Skilleta, Hurts'a,Triviuma, Linkin Parka, Avantasie. O boże, za długo by wymieniać.

-Twój ulubiony kwiat?

-Róża.

-A co najbardziej lubisz jeść ?

-Czekoladę-powiedziałam śmiejąc się.

-Hmmm o co by Cię jeszcze tu spytać?

-Na pewno coś wymyślisz.

-Piszesz pamiętnik?

-Nie.

-Jaki przedmiot w szkole najbardziej lubisz?

-Historię. Ona najłatwiej wchodzi mi do głowy.

-Ok,obcasy czy trampki?

-Zależy kiedy. Ale bardziej wolę trampki.

-Blond czy czerń?

-Czerń.

-Brąz czy błękit?

-Błękit. A po co chcesz to wiedzieć?

-Byłem ciekawy kogo bardziej wolisz brunetów z niebieskimi oczami czy blondynów z brązowymi.

-Spoko. Zaczekaj co?!

-To co właśnie powiedziałem.

-Ale do czego Ci to było potrzebne?

-Do niczego. Byłem tylko ciekawy.

-Jasne.

-Uwaga ostatnie i to bardzo ważne pytanie-powiedział to bardzo poważnym tonem.

-Dawaj śmiało. Byłam bardzo ciekawa o co spyta. Może czy jestem dziewicą albo o coś bardziej zboczonego. W końcu to chłopak.

-Okey. Czy po tej rozmowie możesz stwierdzić czy mnie lubisz ?

-No i niby to pytanie jest takie bardzo ważne? Już wolałam to dotyczące brunetów i blondynów.-odparłam oddychając w duchu z ulgą. Bałam się, że to będzie pytanie z innej kategorii.

-Jaka jest odpowiedź?

-Hmmm...po dogłębnej analizie twojego zachowania dzisiaj i podczas wcześniejszych dni mogę stwierdzić, że...-zrobiłam krótką przerwę aby go trochę potrzymać w napięciu.

-Pomogę ci, możesz stwierdzić, że ?

-A o czym my mówiliśmy ?-zapytałam śmiejąc się.

-Ach.-powiedział Luke i zwiesił ramiona.

-Dobra, nie będę cię już dłużej trzymać w niepewności. Po dogłębnej ana...

-Pomijając ten fragment, proszę.

-Mogę stwierdzić, że bardzo cię lubię, chociaż znamy się niecały miesiąc. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie jakby wcześniej się gdzieś poznaliśmy, lecz nie pamiętam gdzie. Co nie zmienia faktu, że jesteś miły i masz poczucie humoru, które bardzo głęboko w sobie chowasz.

-Wow, nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. Ale dzięki tej rozmowie w końcu udało mi się o tobie trochę dowiedzieć. Nie jesteś pokręcona jak wcześniej mówiłaś. Jesteś normalną nastolatką słuchającą rocka i lubiącą zjeść masę czekolady.

-Jestem i to bardzo w tej kwestii nie wolno się ze mną kłócić. A co do rocka i czekolady to się zgadza.

-Ja sądzę, że jesteś wyjątkowa. Nie poznałem jeszcze takiej niezwykłej dziewczyny jak ty.-powiedział i zatrzymał się jednocześnie biorąc mnie za rękę.

-Jakiej? Uzależnionej od czekolady ?-zapytałam

-Wyjątkowej.

-Och.-powiedziałam i zarumieniłam się.

-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo wyjątkowa jesteś-powiedział patrząc mi prosto w oczy. Nie wiem dlaczego, ale dostałam wrażenia jakby to zdanie miało dwa znaczenia.

-Przesadzasz-powiedziałam rumieniąc się jeszcze bardziej.

-Nie sądzę-stwierdził i pochylił się nade mną.

-Ale...-chciałam coś powiedzieć, ale odebrało mi mowę. Twarz Luke'a była tylko kilka centymetrów od mojej. Czułam jego oddech na swoim policzku i zapach jego perfum. Och, uwielbiałam ten zapach ! Połączenie morza i limonki.

-Jesteś dziewczyną moich snów i marzeń-powiedział i delikatnie mnie pocałował. Odwzajemniłam pocałunek jednocześnie kładąc mu rękę na piersi aby się o niego oprzeć, ponieważ moje nogi zaczęły mi odmawiać posłuszeństwa. Jego usta były miękkie i ciepłe. Tak jak sobie wyobrażałam. Staliśmy jeszcze przez chwilę złączeni tym niezwykłym pocałunkiem. Potem on odchylił się lekko i spojrzał mi prosto w oczy uśmiechając się lekko. Chwilę zajęło mi dojście do siebie, lecz gdy odzyskałam kontrolę nad swoimi rucham odwzajemniłam uśmiech.

-Raczej koszmarów.-odpowiedziałam a on zaczął się śmiać.

-Będziesz się ze mną teraz kłócić ?

-Na kłótnie z tobą zawszę znajdę czas.

-Dobrze wiedzieć.-powiedział i ruszyliśmy dalej.

-Luke, dlaczego mam wrażenie jakby wcześniej się już znaliśmy?

-Hmm, może znaliśmy się w przeszłym życiu?

-Wiesz ostatnio wszystko jest dla mnie możliwe.

-Dlaczego?-zapytał i wziął mnie za rękę.

-Nie wiem, ale większość rzeczy nagle zrobiła się strasznie porąbana. Najpierw ten wypadek a później te sny. Cały czas mnie to dręczy. Chyba zaczynam wariować.

-Nie prawda, po prostu ostatnio dużo przeszłaś. Nowa szkoła, znajomi i ten wypadek. Niedługo wszystko do normy, zobaczysz.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. W głębi duszy czułam, że to prawda. Jednak moja intuicja nie dawała mi spokoju.

-Odprowadzisz mnie do domu? Zrobiło się trochę późno a ja muszę jeszcze uzupełnić zaległą pracę domową-zapytałam kiedy zaczęliśmy robić następne okrążenie dookoła parku. Może Luke ma rację. Te wszystkie sny mogły się pojawić przez ten wypadek, ale to uczucie, że znam jego i moich nowych przyjaciół było naprawdę dziwne.

-Jasne, mogę ci nawet w tym pomóc jeśli byś chciała.

-Naprawdę?Jesteś kochany.

-Nie zaprzeczę

-Hahaha, no i bardzo skromny

-Oczywiście.

-No i ...-nie zdążyłam dokończyć a on znowu mnie pocałował.

-Okey, to dobry sposób aby mnie zamknąć.

-Też tak sądzę.

Dojście do mojego domu zajęło nam niecałe piętnaście minut. Po drodze znów zaczęliśmy rozmawiać. Naprawdę zaczęłam czuć coś do Luke a do tego te pocałunki... On chyba też coś do mnie czuję.

W moim domu zaczęliśmy odrabiać zadania z matmy. Wytłumaczył mi wszystko czego nie rozumiałam. Był wspaniałym nauczycielem. Kiedy skończyliśmy dochodziła dwudziesta. Luke zaczął się zbierać a ja patrzyłam jak chowa rzeczy do plecaka. Było mi smutno, że już musi odejść.

-Hej, co się stało?-zapytał widząc moją minę.

-Szkoda, że musisz już iść.

-Mogę przyjść jutro jeżeli byś chciała.

-Pewnie, może obejrzymy jakiś film?

-To jesteśmy umówieni. Odprowadzisz mnie do drzwi?

-Jasne.

Kiedy staliśmy już przy wyjściu. Luke podszedł do mnie i dał buziaka w policzek. A ja cała oblałam się rumieńcem.

-Do jutra-powiedział i zniknął za drzwiami. Stałam tam jeszcze dobre kilka minut przyciskając dłoń do policzka w, który pocałował mnie Luke. W końcu kiedy się otrząsnęłam poszłam do kuchni żeby się czegoś napić, ponieważ od tego wszystkiego aż zaschło mi w ustach. No i poza tym musiałam czymś zająć myśli. Nalałam sobie soku do szklanki i zaczęłam się do niej szczerzyć jak głupia.

Nagle usłyszałam głos mamy.

-Clarie, możemy porozmawiać?-zapytała poważnym, ale jednocześnie troskliwym głosem.

-Oczywiście. Coś się stało ?

-Chcielibyśmy Ci powiedzieć coś bardzo ważnego.-powiedziała mama dziwnym głosem. Zaczęłam się martwić, że stało się coś złego. A do tego nigdzie nie widziałam Thomasa.

Poszłam za mamą do salonu gdzie już siedział tata .Oboje mieli dziwne miny i byli strasznie spięci.

-Gdzie jest Thomas? Coś mu się stało ?

-Nie, jest u kolegi. Chcieliśmy porozmawiać z tobą na osobności.

Oho, coś się święci-pomyślałam. Co ja znowu zrobiłam ?

-Spoko, o czym?

-Clarie....-zaczęła mama, ale nie powiedziała nic więcej jakby nie mogła się zdobyć aby to wymówić.

-Mamo? Tato? Co jest?-zapytałam z coraz większym niepokojem.

-Kochanie, ty nie jesteś naszą biologiczną córką. Adoptowaliśmy Cię kiedy miałaś pięć lat-powiedziała rozpaczliwym głosem moja mama, chociaż może już nie powinnam jej tak nazywać.

-Co? Ale? Nie, to nie może być prawda-powiedziałam przerażona. Jak to nie są moim rodzicami? Może i nie jestem do nich podobna, ale to nic nie znaczy ! Znam wiele osób które nie są podobne do swoich rodziców. Moja "mama" jest brunetką o niebieskich oczach a "tata" brunetem o zielonych oczach, ale... Chyba pierwszy raz w swoim życiu nie wiedziałam co powiedzieć. Totalnie mnie zamurowało.

-Nie, to niemożliwe. To nieprawda.-krzyknęłam.

-Nie chcieliśmy tego przed tobą dłużej ukrywać-powiedział George.

-Nie mogę w to uwierzyć. Nie rozumiem. Nic nie rozumiem.-powiedziałam trzymając się za głowę.

-Kochanie, usiądź wszystko Ci wyjaśnimy.-powiedziała Amanda łamiącym się głosem.

-Nic nie rozumiem-powiedziałam. Całe moje życie legło właśnie w gruzach. Zdałam sobie sprawę ,że byłam okłamywana od samego początku. Nie miałam siły stać, więc usiadłam na jednym z foteli. Wtedy Amanda opowiedziała mi całą historię. Powiedziała, że zanim mnie adoptowali straciła dziecko w wypadku w, którym sama prawie nie zginęła. Ocalała cudem, lecz dziecka nie dało się już uratować. Zbolałym głosem opowiedziała też jak lekarze powiedzieli jej, że nie będzie mogła mieć już dzieci. Potem George opowiedział o ośrodku adopcyjnym i o swoim starszym przyjacielu, dzięki któremu mnie adoptowali. A jeszcze później o pojawieniu się Thomasa, które było dla nich cudem.

Siedziałam i słuchałam nie wiedząc co mam powiedzieć. Wszystko straciło dla mnie sens. Powoli wstałam i bez słowa ruszyłam do swojego pokoju.

-Claire...-zaczęła mówić Amanda, lecz ja nie słuchałam jej.

Zamknęłam drzwi na klucz i runęłam na łóżko. Zaczęłam płakać, nie mogłam powstrzymać swoich łez. Wylewały się ze mnie strumieniami. Straciłam poczucie czasu. Mogło minąć kilka minut lub godzin. Nic mnie już nie obchodziło. Nagle usłyszałam ciche pukanie w szybę. Przez chwilę nie zwracałam na to uwagi, lecz po minucie zaczęło mnie to denerwować i wstałam żeby sprawdzić co wydaję ten denerwujący odgłos. Wyglądałam paskudnie łzy rozmazały tusz do rzęs a moje włosy były w okropnym nieładzie, lecz ja nie zwracałam na to uwagi. Podeszłam do okna i zobaczyłam w nim Luke. Przez chwilę byłam zaskoczona, ale potem rozpacz wróciła.

Wpuściłam go natychmiast a on zapytał co się stało.

-Clarie,co jest? Wyglądasz strasznie.

-Dzięki. Co ty tu robisz ?-zapytałam oschle.

-Zapomniałem zabrać od ciebie jednej z książek, ale to nieważne co się stało?

-Ja....-zaczęłam, lecz nie dałam rady skończyć. Łzy popłynęły mi po policzkach. On szybko mnie przytulił i zaczął głaskać po plecach. Staliśmy tak aż mój płacz zamienił się w szloch. Luke zaprowadził mnie powoli do mojego łóżka, usiadł i posadził mnie na swoich kolanach. Nie przestawał mnie przytulać przez cały ten czas.

-Spokojnie, opowiedz mi wszystko.

-Luke...oni nie są moimi prawdziwymi rodzicami, rozumiesz ?Całe życie mnie okłamywali-powiedziałam głośno szlochając. Nie mogłam się opanować. Wypłakałam już wszystkie łzy, więc pozostał mi tylko szloch. Mocniej przytuliłam się do niego. Pozwolił mi wypłakać się na swoim ramieniu. Był dla mnie teraz jedyną prawdziwą rzeczą w moim życiu.

Kiedy opowiedziałam mu całą historię nic nie powiedział tylko mocniej mnie przytulił i pocałował w czoło. Byłam mu wdzięczna, że nie zadawał pytań.

-Nie mogę uwierzyć. Całe moje życie było jednym wielkim kłamstwem.

-Nie powiedzieli Ci, bo nie chcieli zadawać Ci bólu. Pokochali Cię jak swoje własne dziecko a ty pokochałaś ich. Nie chcieli burzyć twojego świata.-powiedział spokojnie.

-Jednak to zrobili. Luke, ja nie wiem co mam teraz robić.

-Spokojnie razem coś wymyślimy. Na razie o tym nie myśl-powiedział i lekko mnie pocałował.

-Dziękuję, że tu jesteś.-powiedziałam.

-To nic takiego.

-Wcale nie. Pozwoliłeś mi się wyżalić, potrzebowałam tego.

-Zawsze do usług-powiedział uśmiechając się .

-Jestem strasznie zmęczona.

-Nie dziwię ci się. Strasznie dużo dziś przeszłaś.

-Prawda. Kto by pomyślał, że ten dzień z cudownego może stać się taki okropny?

-Był cudowny?-zapytał z błyskiem w oku.

-Kiedy byliśmy razem w parku, tak. A później zrobiło się już trochę mniej kolorowo. Nadal nie mogę w to uwierzyć.

-Będzie dobrze-powiedział.

-Mam nadzieję.

Ześlizgnęłam się z jego kolan i położyłam się na łóżku strasznie zmęczona. A on wziął moją kołdrę i przykrył mnie nią. Później pocałował mnie w czoło i zaczął kierować się w stronę balkonu. Wtedy nagle coś mnie zintrygowało. Jakim cudem on dostał się na mój balkon?-pomyślałam.

-Luke, jak Ci się udało wejść na mój balkon?-zapytałam podnosząc się na jednym łokciu.

-Mam swoje sposoby. Dobranoc-powiedział a ja zauważyłam czerwono biały błysk w jego oczach. Za chwilę już go nie było ani w moim pokoju ani na balkonie. Szybko wstałam z łóżka, lecz nic nie zauważyłam. Kiedy chciałam już wrócić do pokoju daleko zauważyłam jakiś duży cień ze skrzydłami. Boże, mam już zwidy. Zamknęłam drzwi i się o nie oparłam. Za dużo emocji jak na jeden dzień-pomyślałam i wróciłam do swojego łóżka od razu zasypiając. Śniła mi się ta kobieta, która jest bardzo do mnie podobna i jej mąż. Ludzie, dlaczego moje życie musi być tak bardzo porąbane. Ile ja bym dała za jeden spokojny dzień z przyjaciółmi i jedną noc bez tych wszystkich dziwnych snów. Chyba wszystko... No i gdyby dzisiejszy dzień okazał jednym z tych moich bardzo porąbanych snów.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 
Hejka :D
Właśnie pojawił się nowy rozdział...( tak wiem moja spostrzegawczość jest niezwykła xD) 
Ale pomijając mój geniusz... Jestem bardzo ciekawa co o nim sądzicie !
Od razu przepraszam za mnóstwo błędów !!!
Okey, jeśli zmarnowaliście swój czas czytając ten rozdział mam nadzieję, że zostawicie po sobie jakiś ślad. Bardzo proszę o komentarze <3 !
No ten tego to już chyba koniec... do następnego razu. 
A i jeszcze napiszcie czy podoba Wam się rozwój akcji. Teraz będzie się bardzo duuużo działo !( TAk tylko ostrzegam xD)
Bajo :* 
Asikeo^^

9 komentarzy:

  1. Jej Aśśśś świetne! Ale szok! Nie spodziewałam się tak dobrego opowiadania! :)
    Gratuluję :*

    Martyśka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja kochana Asikeo!
    Dziękuję za dedykację, kolejną <3 Pielgrzym na zawsze pozostanie w mojej pamięci, razem z głupawkami na skajpie i dzisiejszym przwyoływaniem weny :P
    A co do rozdziału...oczywiście świetny, jak poprzednie, ale mam kilka uwag. Może najpierw te niepozytywne:
    1. Co do brunetów o błękitnych oczach i blondynów o brązowych, moim zdaniem, bardziej pasuje na odwrót, żeby blondyni mięli niebieskie oczy. Ale tak też jest spoko :)
    2. Znalazłam kilka błędów, ale to nic. Ja sama robię ich duużo więcej od Ciebie.
    A teraz pozytywy!!!
    1. Schodofobia - choroba, szczególnie rozwinięta u Clarie Davies, polegająca głównie na lęku przed schodami w pewnym miejscu w szkole. <33
    2. Luke<3Luke<3Luke<3. Mam fazęę na Luke<3 Claruke, Lukrie, Claluke, Lukclar... czyli Clarie+Luke<3(trochę za dużo serduszek)
    3. Słodkooo... spacerek w parku, czułe zachowanie Luke'a, gdy wytarł jej nos chusteczką, ideał. Chyba każda dziewczyna chciałaby mieć takiego faceta u swojego boku. Clarie to szczęściara. *.*
    4. I to mnie rozwaliło:" -Dawaj śmiało. Byłam bardzo ciekawa o co spyta. Może czy jestem dziewicą albo o coś bardziej zboczonego. W końcu to chłopak." Nigdy więcej nie waż się napisać, albo powiedzieć, ze jestem bardziej zboczona od ciebie!!! To ty masz takie myśli, a nie ja!!!!
    I na tym piękne się skończyło, teraz sam smutegg ;_;
    Bożeee, jak oni mogli jej powiedzieć, że została zaadoptowana, tak bez żadnego uprzedzenia, widząc, że jest taka szczęśliwa...
    Zapewne są bardziej przyzwoici i mniej ordynarni niż rodzice Annie z mojej książki, ale... no nie wiem...
    Co jeszcze... a, tak!!
    Skrzydła na niebie. Że to niby Luke'a... ;3 Lofff<33333333333
    "Pomijając twój geniusz" rozdział zaskakujący, czekam na kolejne, byle szybko.

    Tusiulka.
    PS. Liczę na rewanż pod moim nowym rozdziałem, który pojawi się wkrótce :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Miodzio :p Jak zwykle czekam na więcej, a zwłaszcza na to obiecane 'dużo się będzie działo' xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku! Wchodząc na tego bloga nie spodziewałam się tak dobrego opowiadania! :o A tu jednak zaskoczenie, bo jest świetne! Czekam na więcej! :3 i zapraszam do siebie:
    http://malinoweciastko16.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm... od czego tu by zaczac xD
    W skrócie powiem, ze jest po prostu zaje... zaje... zajebisteee xD
    A rozwijając swoją wypowiedź xD
    Od razu przeczuwałam, że Clarie i Luke coś tego, tzn. jakaś chemia miedzy nimi xD
    Arrr *_* jakie to romantiko :P hehe
    Też chce takiego chłopaka jak Luke xD
    Ale no serio jest adoptowana?
    Boszz.... nie wiem co aj bym czuła gdybym sie coś takiego dowiedziała -.-
    Jeszcze musieli jej to powiedziec w dzien kiedy była naprawdę szczęściwa -.-
    niezłe wyczucie czasu -.-
    Ale no ogólnie opowiadanie jest genialne xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzeczywiście dużo się tu dzieje, a z tymi rodzicami to się w ogóle nie spodziewałam...Każdy twój rozdział jest coraz lepszy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Luke jest cudowny bez 2 zdań... ta chemia pomiędzy nim i Claire, uwielbiam sposób w jaki się droczą i w ogóle sa tacy uroczy. Jeden z najromantycznejszych rozdziałów.... moim zdaniem zepsuty. :/ Nie powiem, żeby pomysł z adopcją nie był dobry i szczerze spodziewałam się tego, ale zamysł aby zderzyć tak cudowne popołudne z taką prawdą nie wypadło dobrze. Zresztą... czemu nagle po tylu latach "rozdzice" Claire tak po prostu nie wytrzymują ? No i ten przekaz... w taki oktrutny sposób.. ? Powinni jej raczej powiedzieć to na spokojnie, przygotować ją do tego skoro już musieli jej powiedzieć. Cóż, ogólnie całkiem dobrze, historia się rozkręca, dużo się dzieje... Wciąż jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Clarie i Luke <3
    tak.. akcja się rozkręca.. ;P

    rozdział XI - lubię to! ;D :*

    OdpowiedzUsuń